Obudziłem się rano i rozejrzałem po pokoju. Miałem dziwne uczucie, że o czymś zapomniałem.
Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na moje porozwalane, brudne ciuchy. Westchnąłem i zszedłem do kuchni w samych bokserkach.
W kuchni roznosił się zapach świeżego chleba i twarożku. Podszedłem do blatu i przeczytałem karteczkę.
"Musiałem iść do pracy, ale zdążyłem ci upiec chleb i zrobić twarożek. Niestety w Nowym Yorku nie ma wiejskiego mleka, ale w ekspresie jest kawa. W lodówce masz lunch do pracy. Wybacz, że się rozgościłem, chciałem ci jakoś podziękować za wczoraj. Miłego dnia śpiąca królewno. Twój Harry."
Uśmiechnąłem się szeroko i poczułem dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Ciepło, którego nigdy nie miałem, ciepło, którego zawsze potrzebowałem, ale nikt nie mógł mi dać. Czyżbym się mu podobał? Na pewno, on mnie również. Ale żeby to wszystko nie wyszło spoza kontroli...
***
W dobrym humorze przyjechałem do biura. W windzie uśmiechałem się do każdego, aż w końcu jeden z pracowników spytał, czy nie jestem chory. Wysiadłem na moim piętrze i otworzyłem znowu torbę ze śniadaniem. Powąchałem świeżutki chlebek i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Harry jest na prawdę zdolny.-Dzień dobry Vivienne.- zawołałem i przystanąłem obok dziewczyny, która pracowała przy biurku. Na nosie miała czerwone, stylowe okulary, a włosy delikatnie pokręcone opadające na ramiona. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Dzień dobry panie Tomlinson.- odpowiedziała powoli.
-Jest coś dzisiaj ważnego do zrobienia?- spytałem.
-Właściwie to nie. A coś się stało?
-Tak. Zrób dwie filiżanki herbaty i przyjdź do mnie...- spojrzałem na zegarek. Jest 10.- za jakieś 30 minut. Musimy porozmawiać.
-Ale wtedy mam przerwę...
-Przyjdź do mnie o 10.30, pogadamy, a potem będziesz mogła wrócić do domu.- powiedziałem jej, a ona otworzyła szeroko buzie i pokręciła z niedowierzaniem głową.- Do zobaczenia.- podszedłem do drzwi, przekręciłem kluczyk i rzuciłem się na fotel.
Odwróciłem się w kierunku wielkiego okna. Budynek nie był tak wielki jak wieżowiec w którym miałem apartament, ale widziałem sporo. Najlepiej tu było w nocy, gdy wszystkie neony pobliskich barów palą rażącym światłem. Zapach spalin, piwa i nerwowych ludzi unosił się wszędzie, ale ciągle byłem uśmiechnięty. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem byłem tak zadowolony.
Nie wiem co mnie dzisiaj napadło. Choć w środku czułem jakiś strach, wrażenie, że to nie powinno tak być. Dlatego musiałem porozmawiać z Vivienne. Szkoda, że to jedyna kobieta z która utrzymuję kontakty nie licząc mojej mamy. Była moją pracownica, więc musi to zrobić, więc nie byłem pewien, czy jej rada będzie szczera, czy taka na odwal się, żebym dał jej spokój.
Sprzątnąłem z biurka wszystkie papiery i rozłożyłem talerze. Z reklamówki wyjąłem półmisek z sałatką. Otworzyłem wieczko i ujrzałem dużo zieleniny. rukola, sałata, kukurydza, kawałki smażonych grzanek. Podstawiłem nos i poczułem zapach sosu ziołowego. Postawiłem miskę na środku, a obok talerz z pieczywem czosnkowym. Gdy wszystko było gotowe usiadłem na czarnym, skórzanym fotelu i zacząłem bawić się telefonem.
-Czas zmienić te krzesła, bo są kurwa nie wygodne.- mruknąłem.
Równo o wyznaczonej godzinie do mojego gabinetu weszła dziewczyna z dwoma dużymi szklankami. Teraz zobaczyłem, że założyła pierwszy raz spodnie. Może nie pierwszy, ale to był rzadki widok, bo zawsze wydawała mi się taka kobieca i elegancka. Podniosłem się i zamknąłem drzwi na klucz. Spojrzała na mnie wystraszona. Miałem wrażenie, że się mnie boi... cóż, po tym co było pewne. Nie mogłem jej winić za to, że jestem chujem.
-Nie mam zamiaru cię zgwałcić, nie chcę, żeby nam przeszkodzili.- westchnęła i postawiła herbaty na stoliku.- Usiądź.- nakazałem i sam zrobiłem to samo.
-Więc... o co chodzi, panie Tomlinson?- spytała.
-Po pierwsze możesz mi mówić Louis. Po drugie, chcę, aby to zostało między nami.- cały czas patrzyłem w jej oczy. Widziałem, że nie chętnie przystała na te warunki, zwłaszcza na ten pierwszy. Gdybym był na jej miejscu to z radością nie zaprzyjaźniłbym się z osobą, która mnie wykorzystała, poniżyła i jest moim szefem.
-Dobrze, nikomu nie powiem... Louis?- odpowiedziała niepewnie.
-Chodzi... można powiedzieć o miłość.- zacząłem, a ona się wyszczerzyła.- Nie śmiej się.- oburzyłem się, a ona spojrzała na mnie udając profesjonalistkę.
-Więc robię za psychologa, to się wlicza do pensji?
-Przyjacielska przysługa?
-Od kiedy jesteśmy przyjaciółmi?- fuknęła. Wywróciłem oczami.
-Od dzisiaj... możemy się zakolegować, prawda?- czekałem na odpowiedź, a gdy skinęła głową to uśmiechnąłem się szeroko.- Jak chcesz to poczęstuj się, w końcu powinnaś mieć przerwę.
Nałożyła sobie sałatki i wzięła kromkę chleba. Zrobiłem to samo i czekałem, aż coś powie.
-Dobra, mów w czym mam ci pomóc.
-Wiesz dobrze jaki jestem, prawda?- prychnęła i pokiwała głową.- No właśnie. I znasz Harry'ego.
-Nie ma mowy.- odpowiedziała zanim skończyłem.- Jest za dobrym człowiekiem, nie możesz mu zniszczyć przyszłości.
-Ugh, o to chodzi, że wiem o tym!- odpowiedziałem z pełną buzią.- I posłuchaj mnie do końca. Na początku miałem zamiar zrobić to co zwykle... ale go troszkę poznałem. Kurczę, jest na prawdę fajnym chłopakiem, można z nim pogadać, jest inteligentny, zabawny, robi niesamowite rzeczy i świetne zdjęcia. Ogólnie ostatnio mu pomogłem z konkursem fotograficznym i ma genialny projekt! Mówię ci, gdybyś to zobaczyła to szczeka by ci opadła!
-Chciałeś mi się pochwalić, że ci się podoba?- zapytała. Od kiedy ona jest taka zadziorna i pewna siebie? Chyba ją coraz bardziej lubię.
-Wal się.- zaczęliśmy się śmiać.- Wczoraj był u mnie, świetnie się bawiłem. Gotowaliśmy, oglądaliśmy filmy...
-Randka?! Louis Tomlinson był na randce?- prychnęła z niedowierzaniem.
-Nie wiem czy to była randka...- zacząłem się tłumaczyć.
-Tak, to była randka. Nie wymiguj się, bo źle na tym skończysz. Ale dobra, mów dalej, bo nie wiem w czym ci mam pomóc na razie.
-No i bał się horroru, więc wziąłem go na kolana i usnął mi na nich.
-Ahh, jakie to słodkie, kontynuuj.- postawiła łokieć na biurku i oparła głowę o dłonie.
-Potem go zaniosłem do pokoju gościnnego, a rano jak się obudziłem to był już w pracy. Zostawił mi tylko śniadanie i zrobił lunch.- wskazałem dłonią na nasze jedzenie.- To było dziwne uczucie... I teraz moje pytanie... czy to może być coś więcej? Bo ja nie chcę, żeby on się we mnie zakochał... ja się tego trochę boję.- przyznaje szczerze. Dziewczyna stukała swoimi długimi, czarnymi paznokciami o biurko i słuchała mnie uważnie. Wyczekiwałem na typowe pytanie "czemu się boisz?", ale ku mojemu zaskoczeniu Vivienne powiedziała co innego:
-Według mnie warto zaryzykować. Małe dzieci boją się kolejek górskich, ale i tak lecą do wagoniku, żeby przeżyć chwile ekscytacji. Tak samo jest z miłością. A Harry jest na prawdę super gościem, dla którego warto się poświęcić.- tłumaczy z uśmiechem na ustach. Chwilę siedzieliśmy i jedliśmy w ciszy, aż w końcu nie wytrzymałem i jęknąłem opuszczając się na fotelu, tak że nie widziałem nic zza biurka.
-Nie znam go na tyle, żeby ryzykować. Chyba.- prychnąłem
-To go poznaj?- poinformowała mnie mnie ironicznie. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem, że patrzy na mnie jak na idiotę.
-Łatwo ci tak mówić.- poprawiłem się na krześle.
-Czego masz się niby bać?!- czyli jednak zapytała. Spojrzałem na nią i uznałem, że chyba mogę jej opowiedzieć.
-Nie umiem kochać. Nie wiem... jak to wygląda, jakie to uczucie. Nigdy tego nie widziałem.- szepnąłem. W głowie miałem tysiące myśli, wspomnień z dzieciństwa, które prześladowały mnie cały czas.
-A co z twoimi rodzicami? Nie widziałeś u nich miłości?- westchnąłem i zamknąłem oczy.
-Nie znam mojego ojca. Moja matka mówi, że to był jednorazowy wyczyn. Później ułożyła sobie życie i mam 3 młodszych braci, ale ten facet ją zostawił, wiec została z nimi sama. Nie raz nie mogłem spać po nocach to siedziałem pod jej pokojem i słuchałem jak płacze. Ciągle powtarzała, że powinna się słuchać rodziców, którzy wpajali jej te wszystkie zasady. Miała tylko 18 lat jak mnie urodziła, więc w pełni ją rozumiałem. Cały czas słysząc o tych zasadach, sam stworzyłem własny regulamin, a pierwszy jego punktem jest "0 miłości, cokolwiek to jest!". Nigdy nie widziałem szczerze zakochanych ludzi. Jeden z braci ma 19 lat, a bliźniacy mają po 17, więc u nich tego tak nie widać, ale sami boją się być w związku. Gdy wychodziliśmy gdzieś razem to każda para mijana na ulicy sprawiała, że między nami zapadała niekomfortowa cisza. Ile ludzi nie spotkaliśmy to zawsze kończyło się rozwodem, zdradą, mąż bił swoją żonę. Nigdy nie chciałem tak skończyć, bo to jedyna rzecz, która kojarzy mi się z miłością.- wytłumaczyłem i zobaczyłem, że Vivienne ma łzy w oczach.
-Co z twoimi braćmi i mamą?- spytała ochrypłym głosem.
-Czasami się widujemy, mają przylecieć do Stanów w przyszłym miesiącu.- sięgnąłem do szafki po pudełko chusteczek, żeby mogła wytrzeć łzy.
-Wiesz co Louis? To, że ty nie czułeś tej miłości to nie znaczy, ze sam nie się jej nie nauczysz. W końcu jesteś samoukiem.
Vivienne się podniosła i mnie przytuliła, objąłem ją i podziękowałem za rozmowę. Chwile później znów zostałem sam. wyjąłem telefon z kieszeni. Nowa wiadomość.
"Nie mogę się skupić w pracy, bo ciągle czuję zapach twoich perfum i kolor twoich oczu. Spotkamy się dzisiaj?"
Szeroko się uśmiechnąłem i odpisałem krótkie "tak".
***
notka od autorki: bardzo mi się podoba ten rozdział, poznałyście już trochę Louisa c: zachęcam do komentowania i rozgłaszania tego bloga. Następny rozdział za min. 5 komentarzy ;)
Rozdział był edytowany i mam wiadomość do Fides:
1. Dzięki za rady, czasem o tym zapominam i ciesze się, ze mi przypomniałaś c:
2. Cóż, to trochę dotyczy 1 punktu, bo chciałam 8 rozdział napisać z punktu widzenia Viv i zrozumiesz o co chodzi, więc zachęcam do dalszej lektury c:
Rozdział był edytowany i mam wiadomość do Fides:
1. Dzięki za rady, czasem o tym zapominam i ciesze się, ze mi przypomniałaś c:
2. Cóż, to trochę dotyczy 1 punktu, bo chciałam 8 rozdział napisać z punktu widzenia Viv i zrozumiesz o co chodzi, więc zachęcam do dalszej lektury c:
Lucy xxx
Super rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a! :*
Kocham!
Zapraszam...
http://changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
http://punk-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
Mam kilka uwag, co do opowiadania, mam nadzieję, że nie obrazisz się, takie przyjacielskie rady. :)
OdpowiedzUsuń1.Kreska pod kreską, czyli za mało opisów! Każdy rozdział przypomina mi scenariusz, a nie opowiadanie. Co miała na sobie Vivienne? Jak wygląda gabinet Louisa? Jak smakowała sałatka? Fotel był miękki? W środku było jasno, czy panował półmrok? Na co był widok z okna? Pobudź wyobraźnię czytelnika!
2.Tak mało prawdopodobna jest ta nagła przyjaźń Lou i Viv. Okej, spoko, pomysł fajny, żeby się zwierzył jej, ale pracowała dla niego tyle czasu, nagle z minuty na minutę ze stosunków ,,Dzień dobry panie Tomlinson." przechodzą na ,, -Wal się.- zaczęliśmy się śmiać.".
Po 1 niezgodze sie z kolezanka u góry
OdpowiedzUsuń1. Moze to ty masz za malo rozwinita wobraznie ? "Czy fotel byl miękki". "Jak smakowala salatka" ?! Takie male rzeczy ?! Wez przestan!
2. Ten pomysl z przyjaznia nie jest wcale taki malo prawdopodobny na wielu blogach widzialam takie rzeczy.
A rozdział jest genialny ♡ to takie slodkie ze strony Hazzy a Lou jeszcze chyba go kocha no bo chyba po Harrym widac ze cos do niego czuje no nie ?
Czekam na nn :*.
Boski :D
OdpowiedzUsuńBoski blog zakochałam się w tym opowiadaniu
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńHej ;) Opowiadanie jest serio ciekawe, ma dosyć interesujący pomysł :D Może i ta nagła przyjaźń Lou z Vivi jest troszkę mało prawdopodobny, ale Ty tu jesteś autorką i tak zadecydowałaś, więc nie mam wątów ;P No cóżz.. Pisz dalej, bo potrafisz ;) Życzę żeby wena twórcza Cię nigdy nie opuściła xD
OdpowiedzUsuńJHSAGLSFVDKJC
OdpowiedzUsuńWYRAŻA WIĘCEJ NIŻ TYSIĄC SŁÓW
BOŻE
LOUIS>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
HARRY>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
LARRY>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
TO FF>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
UGSRGSJLHRTJHGSJLT
♥♥♥
dsdfghjkl
OdpowiedzUsuńJAKIE TO CUDOWNE!
BOŻEEEE!
TEN ROZDIZAŁ.........GHJFKJJFLA
KURWA! NIE UMIEM SIĘ WYSŁOWIĆ! *.* AHJKLD
popłakałam się, no kurde nie musiałaś mi to zrobić prawda ;-;
OdpowiedzUsuńŚwietne ff serio ♥ a jestem wybredna ;)
OdpowiedzUsuńKOCJAM TO FF... Jest 6 rano i ja jeszcze nie spalam:') czytam to ff ze zjara jak jakas kretynka
OdpowiedzUsuń