sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 5

 Stałem w garderobie przed lustrem i zapinałem guziki białej koszuli. Obejrzałem się z każdej strony i wygładziłem spodnie od garnituru. Jeszcze raz spojrzałem się w lusterko. Ujrzałem w nim odbijające się czerwone spodnie i bluzkę w paski, które wcześniej zostały powieszone przez Harry'ego własnie w tamtym miejscu. Westchnąłem na myśl o chłopaku, który chciał mnie w nich zobaczyć.
 Z jednej strony chciałem ustąpić i przypomnieć mu o obietnicy, która złożył. Z drugiej nie miałem zamiaru znowu wyglądać na słabeusza i przypominać sobie czas, gdy byłem pieprzonym chłopaczkiem.
 -Louis. Jesteś mężczyzną.- powiedziałem spoglądając na zegarek. Była 8.50.- Poza tym nie zdążysz się przebrać.
 Odwróciłem się i spojrzałem na te nieszczęsne spodnie.
 Wyjąłem iPhone z kieszeni i wybrałem numer na recepcję.
 -Vivienne, spóźnię się.- zakomunikowałem i rozłączyłem się.
***
  Ruszyłem korytarzem do mojego gabinetu. Vivienne nie było przy biurku, więc z ulgą wyjąłem klucze.
 -Dzień dobry panie Tomlinson. O 12 będzie architekt, który przesunie plany oraz szef budowy.- upuściłem klucze i odwróciłem się. Dziewczyna wychodziła z zaplecza i była odwrócona do mnie tyłem. Niosła tackę z kawami i jakimiś ciastkami.
 -Witaj Vivienne.- odpowiedziałem schylając się po klucze.- Przynieś wszystko co potrzebne za 10 minut do mnie.- otworzyłem pospiesznie drzwi i zamknąłem się w środku. Podszedłem do pojedynczej szafy i wyjąłem jakąś koszule i marynarkę, aby się przebrać. Niestety musiałem zostać w tych spodniach.
 -Chyba oszalałem.- powiedziałem rozbierając się.
***
 -Więc przesuniemy to 500 metrów do przodu i 150 na prawo. Wtedy budynek nie wejdzie na tą ziemię. Parking zostanie zmniejszony, ale za to drugi zbudujemy w podziemiach.- powiedziała pani architekt.
 -Czyli zaoszczędzimy, ponieważ nie musimy odkupywać nic od tego rolnika.- zauważyłem.- Kiedy możemy ruszyć z budową?
 -W przyszłym tygodniu, jeśli wszystkie materiały zostaną dostarczone.- powiedział kierownik budowy.
 -Cudownie...
 -Panie Tomlinson...- do pokoju weszła Vivienne.- Przyszedł pan Styles.
 Już 4?
 Spojrzałem na zegarek. Rzeczywiście spotkanie się przedłużyło.
 -Niech zaczeka chwilę.- machnąłem ręką i zwróciłem się w stronę kierownika:
 -Sporządź listę do jutra i przynieś do mojej sekretarki. W środę albo czwarte powinnienem wszystko sprowadzić.
 -Więc po weekendzie zaczniemy pracę.- powiedział i oboje wyszli wołając "Do widzenia".
 Usiadłem na fotelu i zdjąłem marynarkę. Chwilę później przyszedł Harry. Spojrzał na mnie i się wyszczerzył.
 -Ślicznie wyglądasz w tych spodniach.- stwierdził.
 -Taa.- przewróciłem oczami.
 -No na prawdę!- podszedł do mnie i kucnął przede mną.- Zawsze wyglądasz pięknie.
 -Nie słodź mi tutaj.- wstałem i podszedłem do szafy.- Wcześniej miałem to na sobie, ale miałem spotkanie.- pokazałem mu koszulkę, która wisiała na wieszaku.
 -W każdej chwili możesz to założyć.
 -Nigdy więcej! I tak mam te spodnie.
 -Nie dramatyzuj.- zachichotał.
 Louis co ty wyprawiasz?! Zachowujesz się jak baba!
 Wywróciłem oczami.
 -Co chcesz dzisiaj robić?- zapytałem wchodząc do łazienki. Odkręciłem wodę i zacząłem myć ręce.
 -Obiecałem ci, że zdejmę z ciebie te spodnie.- powiedział łobuzersko. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego. Przygryzał wargę i obserwował moją reakcję. Zakręciłem kurek i zamknąłem za sobą drzwi.
 -Nie tutaj.- powiedziałem zbliżając się do niego.
 -Czemu?- zdziwił się.
 -Nie w pracy. Trzeba oddzielać te dwie rzeczy od siebie.
 -Jest już po 4, na twoim piętrze jest tylko kilka osób, a drzwi możesz zamknąć.
 -Nie, Harry. Jak nadal będziesz miał ochotę to zapraszam do siebie później.- spojrzałem mu w oczy odpowiadając stanowczo.
 -Tym razem, zapraszam do mnie.- powiedział, a ja się uśmiechnąłem.
 -Grzeczny chłopaczek.- zmierzwiłem mu włosy.
***
 Niski, kilkupiętrowy blok w szarym odcieniu. W ciemnościach wyglądał jakby był czarny. Otworzył klatkę małym kluczem i przytrzymał drzwi. Na mojej twarzy widniał mały grymas niezadowolenia. Przechyliłem głowę i zajrzałem do środka.
 -Fu.- stwierdziłem wdychając zapach wilgoci.- Błagam, nie mów, że twoje mieszkanie wygląda tak samo.- spojrzałem na Harry'ego.
 -Jest gorzej.- powiedział, zaciskając usta w wąską linię. Jęknąłem i zamknąłem oczy. Nagle chłopak zaczął chichotać.- Żartuję sobie. Wchodź i nie marudź!
 Powoli przekroczyłem próg i udałem się w kierunku schodów, pilnując się, żeby niczego nie dotknąć.
 -Wiesz co? Jesteś mega wygodny. Nie każdy ma przecież pieniądze, żeby mieć takie mieszkanie jak ty.- powiedział zdenerwowany mijając mnie. Wywróciłem oczami i ruszyłem za nim. Cale szczęście mieszkał na parterze.
 Gdy wszedłem na przedpokój to miałem wrażenie, jakbym przeniósł się w inny wymiar. To było zupełne przeciwieństwo tego co na klatce schodowej. Korytarz był jasnożółty, delikatny. Z lewej strony były pojedyncze wieszaki i półka na buty. Obok mały koszyk na parasole.
 Harry zapalił światło i zobaczyłem antyramy porozwieszane po całym korytarzu, a pod szkłem znajdowały się piękne fotografie.
 -Twoje?- zapytałem.
 -Tak. Niestety nie przyjęli mnie na studia o tym profilu, a aparat się zepsuł, więc nie mogę na razie kontynuować mojego projektu.- stwierdził zdejmując buty.
 -Jaki projekt?- spytałem powtarzając tą sama czynność.
 -"Tajemnice Nowego Yorku."- powiedział i ruszył dalej.- Czyli coś, czego jeszcze nikt nie odkrył.
 Wszedł do salonu, a ja tuż za nim. Zaczął szukać włącznika i po chwili w pokoju było widno. Ściany miały kolor kawy z mlekiem, a meble były z podobnym kolorze. Czarna sofa stała na środku, na białym dywanie, a na przeciw niej był mały telewizor. Przede mną było duże okno i drzwi na mały balkon. Lecz moja uwagę przykuła rozciągająca się fotografia na lewej ścianie.
 A dokładniej setki fotografii. Większość ściany była nimi pokryta. Gdy Harry powiedział o tajemnicach Nowy'ego Jorku to wyobrażałem sobie jakieś zakątki, miejsca, których nikt nie widział. Jednak on robił zdjęcia ludziom. Musze przyznać, że byli oni w różnych miejscach, ale chodziło tu o nich samych, a nie tło. Każda osoba przedstawiała coś innego. Różne kultury, tradycje, rasy, zachowanie, uczucia, nawet poziom materialny.
Podszedłem bliżej i przyjrzałem się kilku zdjęciom. Biznesmen ze swoją rodziną, miliarder na jachcie, sekretarka w swojej pracy, nauczycielka ze swoimi uczniami. Ale również bezdomni, kryminaliści, kobiety lekkich obyczajów. Sataniści, chrześcijanie, muzułmanie, czarnoskórzy, biali, żółci. Piosenkarze, kucharze, żebracy, niewidomi, smutni, radośni, wszyscy. Każdy był inny.
 -To jest sekret Nowego Jorku?- spytałem szeptem błądząc palcami po fotografiach.
 -Jeszcze nikt nie zrozumiał mojego przesłania.- odpowiedział stając obok mnie.
 -Ja rozumiem.- odpowiedziałem.- Ale po swojemu. Nie wiem, czy tobie chodzi o to samo.
 -To opowiedz, a potem ja ci wytłumaczę moją wizję.
 -Tajemnicą Nowego Jorku jest każdy człowiek. Każdy ma jakiś sekret, nikt nie zna nas dokładnie. Oceniamy się po pozorach, po tym co widzimy, zamiast poznać drugiego człowieka. Bo możemy wynieść błędne oskarżenia. Na przykład ta kobieta.- pokazałem na młoda dziewczynę, stojąca przy rurze w samej bieliźnie.- Ma delikatny uśmiech, żeby pokazać, że wszystko jest ok. Ale gdy przyjrzymy się dokładniej to widać, że na rękach ma siniaki, a w oczach strach. Widać, że tego nie chce. Ale my i tak nazwalibyśmy ją dziwką.- przygryzłem wargę.
 -Otóż masz podobny tok myślenia do mnie. Ale nie do końca. Chodziło mi bardziej o to, że ci ludzie- pokazał na osoby bogate, zdrowe, które mile spędzają czas.- nie wiedzą o istnieniu tych ludzi.- tym razem pokazał na osoby chore, biedne, bezdomne.- Albo mają ich gdzieś. W Nowym Yorku żyje ponad 19 milionów ludzi. To jak małe państwo, a jednak tak mało o sobie wiemy. Każdy zadowala się swoją ranga społeczną, tylko nimi się interesujemy, tylko z nimi spędzamy czas. Ale ja chciałem poznać ich bliżej. Posłuchać ich historii, zastanowić się nad tym o czym myślą. Na odwrocie każdego ze zdjęcia jest cytat, który najbardziej charakteryzował daną osobę podczas rozmowy.- oczepił zdjęcie mężczyzny na jachcie.
 "To nie jest moja żona. Mam tyle pieniędzy, ze mogę mieć wiele kobiet, a ona ode mnie nie odejdzie, bo będzie jej szkoda zostawić bogactwa.". To zdanie widniało na tyle fotografii. Harry przyczepił je z powrotem do ściany, a potem pokazał mi inne.
 "Zrobię wszystko, żeby moje dzieci mogły normalnie chodzić do szkoły, mieć przyjaciół, żeby widziały siebie jako piękne osoby, a nie jako niewolników." To zdanie powiedziała czarnoskóra kobieta z dwójką dzieci obok siebie.
 -To jest Tajemnica Nowego Yorku. Ludzie, którzy żyją we własnym świecie.- podsumował słabnącym głosem, a ja zacząłem delikatnie bić brawo.
 -Ciebie nie przyjęli na studia fotograficzne?!- zapytałem zdziwiony.- A co z tym projektem? Gdzie on miał być?
 -Jest taki pokaz w przyszłym miesiącu. Mam czas do piątku, żeby dać już projekt wstępny. Ale jeśli go nie skończę to z tym nie mogę iść.- powiedział smutno.
 -Czego ci potrzeba, żebyś to skończył?- zapytałem.
 -Aparatu i ludzi.- zachichotał.- I czasu.
 -Mam w domu parę lustrzanek, aparatów cyfrowych i na pewno znajdziesz coś co ci będzie pasować.- powiedziałem, a on spojrzał na mnie groźnie.
 -To za drogi sprzęt, żebym go od ciebie po prostu brał...
 -Mogę kupić cały sklep w przeciągu kilkunastu minut płacąc gotówką. Uwierz mi- jeden aparat nie robi dla mnie wrażenia.
 -Na prawdę to zrobisz?- spał z nadzieją w głosie. Wzruszyłem ramionami i się uśmiechnąłem. Nagle Harry się na mnie rzucił i mocno przytulił.- Dziękuję ci Louis.
 -To nic takiego. Zwykły aparat.- stwierdziłem klepiąc go po plecach.
 -Dla mnie to spełnienie marzeń. Będę mógł wreszcie wziąć udział w tym konkursie. Wiesz ile to dla mnie znaczy?- mówił, nadal mnie nie puszczając.
 -To drobiazg.- powiedziałem, klepiąc go po plecach.
 Co ci ludzie mają z tymi marzeniami? Kogo nie spotkam, to każdy marzy.
 Żyjmy w świecie realizmu, bo marzenia rzadko kiedy się spełniają.
 Harry Styles- chłopak z piekarni, marzyciel, fotograf, wstydliwy, uroczy, przystojny, seksowny i inny niż jego poprzednicy.
 -Więc idziesz się jutro zapisać, a potem do mnie i wybierzesz sobie pomocnika.- uśmiechnąłem się i jeszcze raz spojrzałem na ścianę. Nagle jedno zdjęcie szczególnie przyciągnęło moją uwagę.
 -Chcesz coś do picia?
 -Tak, poproszę.
 Harry wyszedł, a ja zdjąłem zdjęcie ze ściany. Byłem tam ja. W garniturze, zdenerwowany, z spojrzeniem olewającym świat. Zdjęcie musiało być zrobione jakieś pół roku temu.
 "Mam swoje zasady i będę się ich trzymał."
 To odpowiedziałem natrętnemu paparazzi, który chciał ze mną porozmawiać. Tym paparazzi okazał się Harry. Pamiętam, że chyba zrobiłem mu coś z aparatem. Tym bardziej powinienem mu oddać jeden z moich.
 Jednak ten cytat najwięcej o mnie mówi.

***
notka od autorki: Dziękuję za 23 komentarze! Wow, jestem pod wrażeniem, że dopiero 4 rozdziały, a tyle osób to czyta! I dziękuję za dobre komentarze do zwiastunu. Co do piosenki: Rihanna-Skin. Odpoczęłam porządnie, czuję się o wiele lepiej, zrozumiałam wiele rzeczy (nie wiem czy ktoś to ogarnie, ale byłam na oazie. To takie rekolekcje wakacyjne :) ) i po prostu narodziłam się na nowo! Jeśli ktoś chce bliżej pogadać to piszcie na gg: 47527287. I jak chcecie być powiadamiani to piszcie w komentarzach swoje nazwy na tt albo numery gg. To tyle z moje strony!
Lucy xoxo
+była drobna pomyłka, ale już zamieniłam ♥ 

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Ale nie wiem jak on mógł ipodem zadzwonic

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ;) @LStylinsonforev

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, ten rozdział jest przepełniony uczuciami, a przynajmniej we mnie je obudził. Jest on chyba do tej pory najlepszym z rozdziałów. Zawiera w sobie najważniejsze prawdy życiowe, tłumaczy nieświadomym ludziom poważne wartości. Mam nadzieje, że Louis zmieni swoje zamiary względem Harry'ego, albo przynajmniej da mu spokój, bo nie oszukujmy się, Tomlinson nie jest jego wart.
    Pozdrawiam~Lady Morfine <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa! Źle kliknęłam i usunęłam mój komentarz ;_;

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku nie mogę uwierzyć w to co się dzieję ;-; Chciałabym bardzo, żeby Harry wygrał ten konkurs ale to wszystko się okaże, dobra lecę do nexta :) @dreamstobottom

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale głęboki rozdział! Kocham <3 @UfoPornotic

    OdpowiedzUsuń