Przyjechaliśmy do mojego domu. Nasza podróż minęła w ciszy, jednak była ona łagodna i kojąca, nie czułem się przy nim niezręcznie, jak to czasami mam z niektórymi osobami. George ciągle obserwował nas w lusterku, czasami nawet rzucał swoimi żartami, na które wybuchaliśmy śmiechem, jednak żaden z nas się nie odezwał. Ewentualnie rzucaliśmy sobie spojrzenia, zaciekawieni. Szofer wjechał na parking i oddał mi kluczyki, po czym przesiadł się do swojego samochodu, który tutaj zostawiał. Wykupiłem dla niego miejsce, żeby nikt mu nie ukradł jego maszyny, był podobny do mnie, jeśli chodzi o traktowanie samochodów. Dlatego uwielbiał swój zawód, mógłby jeździć bez przerwy. Obejrzałem się po moich autach. Biały Mercedes E 250 w coupe, granatowe BMW 320 F30 oraz moje maleństwo, czerwone Ferrari 458 Italia. No i oczywiście moja granatowo-czarna kawasaki ZZR 1400, która tylko się kurzyła ostatnimi czasy.
Podeszliśmy do windy, wcisnąłem guzik i czekaliśmy, aż
podjedzie. Gdy drzwi się rozsunęły, przepuściłem Harry’ego, puszczając mu
oczko. Wsiadłem zaraz po nim i wpisałem kod prowadzący do mojego apartamentu.
Oczywiście były dwa wejścia do niego. Jedno przez windę, prosto na korytarz
mieszkania, a drugie po schodach, a drzwi znajdowały się w kuchni. Po kilku
chwilach byliśmy już na górze. Zdjąłem marynarkę i położyłem ją na szafce,
stojącej obok, zamiast powiesić Odwróciłem się do Harry’ego. Stał cicho
pogwizdując, trzymał ręce za plecami i czekał, aż go zaproszę dalej.
- Głodny?- spytałem i ruszyłem w stronę salonu.
Czułem się swobodnie, nie zwracałem uwagi na to, czy za mną idzie, czy nie.
Chciałem pokazać, kto rządzi w tym mieszkaniu oraz, że nie jestem jakiś
sentymentalny, ani uczuciowy. Miałem nadzieję, że dało mu to do zrozumienia.
- Trochę.- usłyszałem jego głos tuż za mną. Jak
on cicho się porusza… Spojrzałem się w bok. Szedł obok mnie, aż w końcu
znaleźliśmy się w salonie. Wskazałem na kanapę i wyjąłem telefon z kieszeni.
- Zamówię pizzę.- powiedziałem. Zacząłem
wystukiwać numer do mojej ulubionej pizzerii i spojrzałem się na chłopaka,
czekając na jego wybór. Przymrużył oczy i przygryzał wargę, a mnie kolana się
ugięły. Czy mógłbym go nazwać perfekcyjnym? I czemu tak na mnie działa?
- Z ananasem!- stwierdził w końcu. Mówił to
powoli, z uśmiechem na twarzy…albo to ja widziałem to w zwolnionym tempie. Miał
pełne, różowe usta, które wydawały się takie nieskalane, delikatne, idealne do
pocałunku…
- Nie lubię ananasów.- w końcu odpowiedziałem,
wyrywając się z moich myśli. Coraz częściej myślałem o Harrym, a znam go
zaledwie od wczoraj. Coś zdecydowanie ze mną jest nie tak. Nie powinno tak być,
jednak gdy tylko zobaczyłem zielone oczy, pełne radości, ale czegoś jeszcze…
jakby patrząc się na mnie, z jednej strony czegoś żałował, pragnął zmiany, a z
drugiej jakby coś utracił. Ugh. Harry to jedna, wielka zagadka.
- To może pół takiej, a pół innej, co?- zapytał.
Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się. Odwróciłem wzrok od chłopaka i wcisnąłem
zieloną słuchawkę.
~*~
- GOL!- krzyknęliśmy równo z Harrym podnosząc
się z kanapy. Męskie emocje wzięły górę, więc nie zwracaliśmy uwagi na nic
dookoła. Za bardzo byliśmy pochłonięci meczem, aby zająć się sobą nawzajem. Ten
mecz zakończył się wygraną Argentyny, co bardzo mi pasowało, bo grali tam moi
ulubienie zawodnicy. Jak chodziłem jeszcze do szkoły średniej, to pogrywałem w
piłkę, jednak szybko mnie wykopali z drużyny, zaraz po tym jak jeden z osiłków
znęcających się nade mną, został kapitanem. Tylko mną pomiatano, nie podawali
piłki, udawali, ze mnie nie ma. Teraz to ja jestem ten lepszy. Hazz zarzucił mi
rękę na ramię i wtedy przypomniałem sobie o jego obecności. Spojrzałem w górę i
uśmiechnąłem się szeroko.
- Coś czuję, że Argentyna wygra ten mundial.-
stwierdził Harry. Prychnąłem. Może grali dobrze, lubiłem ten skład, ale uważałem,
że nie wygrają. Przymrużyłem oczy i wlepiłem w niego spojrzenie. Zarumienił
się, na co oczywiście zachichotałem.
- Brazylia nie pozwoli zdobyć mistrzostwa u
siebie na ziemi. Wygrają za wszelką cenę.- odpowiedziałem w końcu. Przekręcił
głowę na bok i spojrzał na mnie w zamyśleniu. Ha! Pewnie zastanawiał się, czy
mam racje.
- Może i tak..- A nie mówiłem! To nie moja wina,
że chce być we wszystkim najlepszy, ciągle dążyłem do doskonałości. Każda,
nawet najdrobniejsza rzecz, musi być po mojemu, zgodnie z moim wyobrażeniem.
Taki już byłem. Harry zamknął pudełko po pizzy i zaczął się rozglądać.- Gdzie
mam wyrzucić?
- Postaw przy drzwiach, a puszki do kosza.. W
kuchni jest.- powiedziałem, a chłopak ruszył w wyznaczonym kierunku. Zacząłem
układać porozrzucane przez nas poduszki. Ktoś mógłby pomyśleć, że robiliśmy nie
wiadomo co, a jednak – byliśmy po prostu rozemocjonowani i nie zwracaliśmy
uwagi na to, że coś spada. Mecz się już skończył, zaczęła się relacja
komentatorów, której nie chciałem słuchać, więc przełączyłem na jakiś kanał z
muzyką i wróciłem do układania rzeczy.
- Uwielbiam tą piosenkę!- krzyknął Styles z
kuchni i szybko wrócił do mnie. Uniosłem gwałtownie spojrzenie, a w głowie
zrodził mi się szatański plan. Uśmiechnąłem się łobuzersko i podszedłem bliżej.
Złapałem go w talii i zauważyłem jego zaróżowione policzki Wyglądał cholernie
uroczo, co doprowadzało mnie do szału. Jeden chłopak, a tak na mnie działa.
- Zatańczysz?- spytałem delikatnym głosem,
delikatnie błądząc palcami wzdłuż jego bioder i pleców. Wzdrygnął się, a na
jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Bingo Louis.
- To wolna piosenka.- szepnął, odwracając wzrok
w stronę mojej dłoni. Kiwnąłem głową i wsunąłem trochę palce pod materiał jego
koszulki, żeby poczuć jego delikatną skórę. Drugą ręką złapałem jego dłoń i złożyłem
na niej delikatny pocałunek. Zacząłem poruszać w rytm muzyki, nie za blisko
niego, ale też tak, aby nasze ciała stykały się ze sobą. Cały jego wzrok
błądził za moimi dłońmi, a policzki oblewała czerwień.
- Nie wstydź się.- puściłem na chwilę jego rękę,
aby podnieść mu podbródek i spojrzeć w te piękne, zielone oczy. Przycisnąłem go
bliżej siebie i oblizałem usta. Przygryzł wargę i uśmiechnął się do mnie z
góry. Zacząłem śpiewać mu cicho śpiewać, nie przerywając tańca. W tej chwili
było coś magicznego. Nie mogłem odwrócić wzroku od jego zielonych tęczówek. Coś
się ze mną działo.
- Ładny masz głos.- stwierdził szeptem. Nie
miałem serca go obrócić, bo to równałoby się z utraceniem jego cudownej twarzy
choćby na ułamek sekundy.
- Ty też.- uniosłem jego dłoń do twarzy, znowu
ją ucałowałem, trąciłem nosem i wróciłem do patrzenia w jego oczy.- I nie tylko
głos.- szepnąłem. Pocierałem ręką po jego plecach, delikatnie, zmysłowo,
opuszkami palców. Jego oddech stał się płytki, a serce biło jak oszalałe.
Zadowoliła mnie ta reakcja, w sumie sam
również nie pozostałem obojętny. Czułem kłucie w klatce piersiowej, a w głowie
pojawiały się obrazy naszych ust złączonych ze sobą. Oblizałem usta i nieznacznie
się przybliżyłem, a on zrobił to samo. Czy mogę po prostu go pocałować? W tym
momencie nie chcę niczego bardziej. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, cały czas
poruszając się wokół własnej osi, było czule, romantycznie, inaczej niż zwykle
Jednak było to też lepsze. Piosenka się skończyła, a my gwałtownie się
zatrzymaliśmy. Poczułem niemałe rozczarowanie. Z chęcią mógłbym nie przestawać
i trwać w tej chwili cały czas.
- Dziękuję za taniec.- szepnąłem i uśmiechnąłem
się. Boże, to było takie świetne, puśćcie znowu tą piosenkę! Czekałem, aż coś
odpowie, ale jego ruch mnie zaskoczył. Delikatnie musnął moje usta i znowu się
zarumienił. Poczułem, że jego wargi są spierzchnięte, ale od razu zapragnąłem
więcej.
Czyli tak chcesz się bawić Harry?
Lekko się uniosłem i pogłębiłem pocałunek. Cofam
moje słowa. Zdecydowanie wolę to niż taniec. Najpierw delikatnie, potem coraz
namiętniej, smakowaliśmy siebie nawzajem. Delikatnie przejechałem językiem po
jego wardze, a on zaskoczony otworzył usta. Zacząłem gładzić jego podniebienie,
nawet na chwilę nie pozwalając przejąć mu kontroli. Jęknął i przycisnął mnie
mocniej do siebie. Położyłem dłonie na jego torsie i popchnąłem w stronę
kanapy, trzymając usta na jego i pogłębiając pocałunek, niczym z bajki. Nasze
usta idealnie dopasowane do siebie, jak dwa kawałki leżące obok siebie w tej
samej układance, albo śruby powodujące, że pojazd rusza.
Harry wreszcie napotkał moją kanapę, opadając na nią i
pociągnął mnie za sobą, trzymając swoje ciepłe, delikatne ręce na moich
plecach. Wierzchem dłoni przejechałem po jego szyi, napotykając srebrny
łańcuszek. Opuszkami palców zjechałem do zawieszki. Gładziłem jej powierzchnie,
nie mogąc wyczuć w jakim ona jest kształcie. W końcu wyprostowałem się, ciągnąc
Harry’ego do pozycji siedzącej. Rękoma zjechałem na dół jego koszulki.
Zacisnąłem dłonie na materiale i już miałem zamiar ją podnieść, ale on wszystko
przerwał łapiąc mnie za nadgarstki. Oderwałem się od jego ust. Mieliśmy
przyspieszone oddechy, nasze klatki drgały niespokojnie. Oparłem czoło o jego i
powoli otworzyłem oczy.
- Coś nie tak?- zapytałem, udając zmartwionego. Przyjrzałem
się jego łańcuszkowi. Papierowy samolocik. Uśmiechnąłem się i przeniosłem wzrok
ma jego twarz. Harry miał różowe policzki i patrzył gdzieś w bok. Pogładziłem
jego policzek i jeszcze raz pocałowałem jego usta. Tym razem delikatnie,
spokojnie, zwykłe muśnięcie dodające otuchy. W końcu przeniosłem się z jego
kolan, siadając obok na łóżku. Ręce umieściłem na jego udach i z
zniecierpliwieniem czekałem na jego wytłumaczenie.
- Chyba już pójdę.- odpowiedział pospiesznie, nawet
nie spoglądając na mnie. Wstał i ruszył w stronę windy. Przez chwilę nie
widziałem co się dzieje, wpatrywałem się
w puste miejsce, które jeszcze przed sekundą zajmował Harry. Wreszcie
otrząsnąłem się, gwałtownie wstając i poleciałem za nim.
- Harry... przepraszam.- zawołałem za nim, gdy stał
już przy windzie. Nerwowo wciskał przycisk, ruszał niespokojnie nogami, jakby
gdzieś się spieszył. Odwrócił się w końcu, przygryzając wargę i o Mój Boże,
skłamałbym, gdybym powiedział, że nie wyglądał wtedy cholernie seksownie.
Przełknąłem ślinę, zbierając swoje myśli w słowa.- Nie powinienem tego robić.
Znamy się dopiero kilka dni. Wiem, że to za wcześnie i w ogóle…
- Nie o to chodzi...- szepnął spokojnie, odwracając
się znowu do mnie placami. Zmarszczyłem brwi. Nie o to? Jak to? Drzwi windy się
otworzyły, a on już chciał wsiąść do niej. W porę to zauważyłem. Złapałem go za
dłoń, po czym przyciągnąłem go do siebie. Nasze oddechy znowu stały się
nierównomierne i płytkie. Spojrzałem prosto w jego cudownie zielone oczy. Nie
mogłem się powstrzymać i ponownie musnąłem jego zaróżowione wargi, które same
się prosiły, aby je dotknąć.
- Więc, o co?- zapytałem po chwili, przymykając
oczy. Byłem ciekawy, co takiego sprawia, że mnie nie chce, a nie była to krótka
znajomość.
- Nie chcę żebyś po tym wszystkim o mnie
zapomniał.- szepnął w końcu. Uniosłem powieki i ujrzałem, że jego oczy były
zaszklone. Co ja teraz mam powiedzieć?
Skłamać i powiedzieć, że go nie zostawię, jeśli
pozwoli mi się przelecieć?
Czy wytłumaczyć, że mam swoje zasady i nigdy nie
spotykam się drugi raz z osobą, z którą spałem?
Jednak nie miałem zamiaru go okłamywać.
- Nie musisz się z niczym spieszyć Harry. Nie
zostawię cię.- powiedziałem. Przytulił się do mnie mocno, oplątując swoimi
dużymi ramionami moje drobne, w porównaniu do jego, ciało. Poczułem dziwne
ukłucie w sercu.
To, co mówiłem było prawdą. Nie miałem na razie
zamiaru go opuszczać. Sam siebie zadziwiłem, bo nigdy w życiu nie powiedziałem
komuś tego co jemu.
- Zostaniesz na noc?- zapytałem po chwili, cały
czas trwając w uścisku.- Mam wiele sypialni gościnnych, więc bez problemu sobie
coś znajdziesz.- Sprostowałem. Nigdy nie śpię z kimś w jednym łóżku, zwłaszcza
moim. Rzadko kiedy zapraszam nawet kogoś do siebie. Chłopak znowu się
zarumienił, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
- Jest mały problem... miałem w dzieciństwie
niefajne przeżycia i nigdy nie śpię sam w pokoju.- podrapał się po karku,
odwracając wzrok- Jak byłem młodszy to na noc chodziłem do siostry, potem
spałem na podłodze u tej cioci, a teraz... mam pluszaka. Wiem, to głupie...-
przerwałem mu kładąc palec na ustach. Uniósł brwi do góry i spojrzał się na
mnie.
- To nie głupie. Każdy ma jakieś wspomnienia z
dzieciństwa.- odpowiedziałem wyrozumiale. Sam nie miałem łatwego dzieciństwa,
przynajmniej czasów szkole. Wzdrygnąłem
się na te wspomnienia. Inny niż wszyscy, wyróżniający się, posiadający tylko
dwóch dobrych kolegów w swoim wieku, którzy też nie zawsze mogli być obok. Nie
Teraz Louis, nie teraz – skarciłem samego siebie.- Nie musisz tutaj spać, ale
posiedź jeszcze trochę. Jutro niedziela, więc chyba nie pracujesz, co?
- No nie.- uśmiechnął się zamyślony. Uniósł rękę
do brody i pogładził ją palcami, głęboko się nad czymś zastanawiając.
Przymrużył oczy i wlepił we mnie spojrzenie. Przełknąłem ślinę i zacisnąłem
usta w wąską linię, bo miałem ochotę zacząć się śmiać. - Może oprowadzisz mnie
po domu?
- Hmm... Nie taki głupi pomysł.- odwzajemniłem
uśmiech i pociągnąłem go w kierunku schodów. Przygryzłem wargę, gdy poczułem
jak jego palce zaciskają się na moim nadgarstku.- Dół już widziałeś, tu nie ma
nic ciekawego...
- Yhym. Nic ciekawego.- powiedział
sarkastycznie. Zachichotałem jak nastolatka na jego ton.- Piękne okno z
widokiem na Nowy York, śliczna kuchnia, telewizor na całą ścianę, pełno półek z
płytami najróżniejszych artystów. Nic ciekawego.- zaczął wyliczać, cały czas
robiąc głupią minę. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy i z uwagą przyglądałem
się każdemu milimetrowi jego policzków, ust… obserwowałem go całego, starając się
zapamiętać każdy szczegół.
-Nie zapominajmy, że mam tu też gabinet, mój
mały raj ze słodyczami oraz pokój typowo muzyczny.- dodałem, a on przewrócił oczami,
po czym spojrzał na mnie w stylu „Jesteś głupi”. Z trudem powstrzymywałem się
od śmiechu.- Podoba ci się półka z płytami?- zapytałem w końcu, gdy staliśmy na
1 stopniu.
- Człowieku, wiesz ile ty tego masz?! Michael
Jackson, the Beatles, Madonna, Beyoncé. Chyba wszystko tam jest! Widziałem
nawet Presley ‘a!- pisnął z zachwytem w głosie. Zachowywał się jak mała
dziewczynka, która czeka na koncert swojego ulubionego wykonawcy lub zespołu.
Gdyby nie to, że musiałem zachować powagę, już dawno tarzałbym się po podłodze
ze śmiechu. To było tak cholernie urocze, a zarazem zabawne.- Jak ja go
uwielbiam! Tak samo jak i Eda Sheerana. Mój Boże, niesamowici artyści.
Ed? Zachichotałem. Szkoda, że nie wiedział, że
to mój dobry kolega. Jednak na razie nie mam zamiaru mu tego powiedzieć.
- Zawsze kupuję każdą nową płytę.-wzruszyłem
ramionami i zaplotłem nasze palce razem. Moje ciało przeszedł dreszcz. Jego dotyk
działał na mnie wręcz dziwacznie. Opuściłem wzrok i wbiłem spojrzenie na nasze
złączone dłonie. Jego były takie duże w porównaniu do moich.- Chcesz iść na
górę, czy nie?- zapytałem uśmiechnięty, a on energicznie pokiwał głową.
~*~
- No to została tylko garderoba, ale nie wiem czy
chcesz tam wchodzić...- zacząłem, a on zatrzymał się. Spojrzał się na mnie z
politowaniem i pokręcił zabawnie głową. Położył dłoń na klamce i przez chwilę
się we mnie wpatrywał.
- Lou. Skoro nie nudziła mnie twoja
"mała"- narysował cudzysłowie w powietrzu- biblioteka, to ubrania tym
bardziej mnie nie znudzą.- powiedział szarpiąc się z zamkiem. Pchał na drzwi,
które nie chciały ustąpić, aż w końcu zorientował się, że trzeba je pociągnąć. Zakryłem
usta dłonią i ruszyłem za nim. Obejrzał się po wnętrzu z niemałym grymasem.
Odwrócił się w końcu do mnie i wydął usta.
- Aby na pewno?- zaśmiałem się z jego miny. Chyba
same garnitury nie za bardzo mu podpasowały. Przejechał dłonią po moich
marynarkach, przerzucał wieszaki, aby obejrzeć moje koszule, pare razy zgasił i
zapalił światło, jakby miało to sprawić, że wnętrze się zmieni. Podszedł do
drugich drzwi i zamknął oczy. Przeżegnał się i nacisnął klamkę.
- Błagam, aby tam był jakiś klub ze striptizem!-
powiedział, a ja wybuchnąłem śmiechem. Pchnął drzwi i małymi kroczkami wszedł
do środka. Stałem w miejscu i obserwowałem z uśmiechem na twarzy, jak ogląda
się po pomieszczeniu, trzymając ręce na biodrach.
- Znalazłeś tam klub ze striptizem?- zapytałem
chichocząc, a on pokręcił głową. Odwrócił się do mnie z chytrym uśmieszkiem na
twarzy. O nie, co on wykombinował.
- Nie, ale coś ciekawszego.- Wyciągnął rękę w
bok, aby złapać jakiś wieszak. Przełknąłem ślinę, aby po chwili zobaczyć, co on
tam trzyma. Otworzyłem szerzej usta i jęknąłem żałośnie.
O nie...
- Załóż je na nasze następne spotkanie.-
uśmiechnął się znacząco, wskazując na czerwone spodnie, których tak bardzo
nienawidziłem. Za żadne pierdolone skarby świata ich nie założę, nienawidzę ich,
nie jestem dzieckiem, nie jestem ty starym Louisem, daj mi spokój, nie, nie,
nie. Absolutnie nie, nie w tym świecie, nawet za milion lat.
- Nie lubię ich.- Odpowiedziałem spokojnie,
starając się ukryć jakiekolwiek emocje. Zacząłem liczyć do 10, aby nie
wybuchnąć.
- No proszę!- podszedł do mnie bliżej. Cofnąłem
się krok do tyłu i odwróciłem wzrok. Nie mógł po mnie poznać, że patrzenie na
nie, sprawia mi ból. Nie chciałem przypominać sobie o czasach, gdy nie umiałem
sobie radzić, gdy byłem nikim. W tamtym momencie żałowałem, że ich nie
wyrzuciłem.
- Nie, Harry. Kurwa, daj spokój. Są okropne.-
jęknąłem. Nadużywałem nieodpowiednich słów, ale oops, co z tego? Byłem zły, bo
nie lubię, gdy ktoś mi się narzuca i rozkazuje. Nie, to ja jestem ten, który
ustala zasady tej gry.
- Tylko raz, a potem je wyrzucę za ciebie!- mruknął
żałośnie. Westchnąłem i spojrzałem się na niego. Stał przede mną i wpatrywał
się błagalnie we mnie.- I możesz mi mówić Hazz.- dodał ciszej.
- Więc, Hazz. Nie założę ich.- uśmiechnąłem się sarkastycznie
i ominąłem go, aby wejść do drugiej części garderoby. Musiałem wybrać coś na
jutro, więc czemu nie mogę zrobić tego teraz? Zacząłem przeglądać wieszaki, gdy
poczułem dłoń chłopaka na swoim ramieniu. Nie zwróciłem na to uwagi i oglądałem
dalej moje ubrania.
- A jak ja je potem z ciebie ściągnę?- szepnął
mi prosto do ucha. Jego gorący oddech podrażnił skórę na moim karku. Odwróciłem
się i napotkałem jego twarz. Nasze usta dzieliły milimetry, a jego wargi były rozciągnięte
w szeroki uśmiechu.
Ten to umie przekonywać.
Przymrużyłem oczy, oblizując usta. Zmieniamy taktykę i gramy na zwłokę.
- No nie wiem, nie wiem... zależy, kiedy się
znów zobaczymy...- położyłem dłoń na jego torsie i zacząłem błądzić palcem po
jego klatce. Zachowywałem się jak typowa nastolatka. Zakochana typowa
nastolatka w dodatku.
- Może w poniedziałek. tak jak dzisiaj, przyjadę
do ciebie do pracy, dobrze?- zaproponował i umieścił swoje ręce na moich
plecach. O nie, on nie może dominować… chociaż… przejechałem opuszkami po jego
szyi, połaskotałem go za uchem, po czym wplotłem palce w jego włosy.
- Do pracy muszę chodzić w garniturze...-
wydąłem wargi i zbliżyłem się do niego. Na jego ramieniu nadal wisiały te
ohydne spodnie.
- Ty jesteś tam szefem! Możesz pójść jak
chcesz!- krzyknął energicznie i oparł swoją głowę o moje czoło. Ta powalająca
bliskość jego ust….- A do tego...- odsunął się ode mnie, pozostawiając mnie bez
pocałunku. Jęknąłem cicho i zwróciłem się w jego stronę. Przebierał między
wieszakami i szukał odpowiedniego ubrania, aby stworzyć komplet idealny,
bynajmniej w jego mniemaniu. Przewróciłem oczami, a on w końcu rozpromienił się
i wyciągnął odpowiedni T-shirt.
- To!- pokazał białą bluzkę w granatowe paski.
TO JA JĄ JESZCZE MAM?! Otworzyłem szerzej buzię i zacząłem kręcić głową. Chyba
śnił.
- Na prawdę?!- zawyłem, a on pokiwał głową.
Uśmiechał się szeroko, a ja nie mogłem opanować mojego… gniewu? Zaskoczenia?
Nie wiedziałem jak się czuję, to po prostu było inne.
- W poniedziałek cię w tym widzę, a teraz idę.
Do zobaczenia, Lou.- uśmiechnął się. Puścił do mnie oczko, po czym mnie ominął.
Jęknąłem i złapałem go za nadgarstek, przyciągając go do siebie. Musnąłem jego
usta, po czym uśmiechnąłem się.
- Do widzenia Hazz.- szepnąłem. Puściłem
wreszcie jego dłoń, a on wolnym krokiem wyszedł z pomieszczenia i skierował się
na korytarz. Jeszcze przez chwilę słyszałem echo jego kroków, rozchodzących się
na schodach, a później odgłos windy.- Czerwone spodnie? Nigdy w życiu.-
rzuciłem ubrania na fotel i ruszyłem w stronę sypialni, kręcąc z politowaniem
głową. Jak mógł być tak naiwny, że je ubiorę? Chociaż, widząc błysk w jego oku,
te iskierki radości…
Nie Louis – skarciłem samego siebie w myślach,
otwierając drzwi do mojego pokoju – on nie jest wart złamania zasad…
***
notka od autorki: DZIĘKUJĘ MISIACZKI ZA 4 KOMENTARZE ♥ Jutro już wyjeżdżam, wiec mam nadzieje, że jak wrócę to będę kolejne 3/4 ;) Jak coś to promujcie tego bloga, bo bardzo mi na tym zależy! a i zapraszam do zwiastunu, z boku w pasku jest strona, gdzie dodany jest filmik :) wg. mnie wyszedł zajebiście! I ogólnie miłych, spokojnych i udanych wakacji! Mam nadzieję, ze dobrze będziecie się bawić!
Lucy xoxo
Miało być +18 :c żartuje haha :D chociaż pocałunek był! I ten taniec, tp bo takie slooodkie :3 Tomlinson dobrze wie, co powiedzieć, żeby było dobrze :P hahah też mam problemy z dzieleniem mojego łóżka :D jestem strasznie ciekawa, czy Louis ulegnie urokowi Harry'ego i założy dla niego te spodnie i koszulkę... Sądzę, ze Styles postawił dobre warunki i Lou będzie miał poważny dylemat :D nie mogę się już doczekać, aż dodasz kolejny, a tymczasem życzę miłego wypoczynku i mnóstwo weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~Lady Morfine<3
ten taniec byl mega slodki .. i te pocalunki *O* szkoda ze przerwali, przynajmniej Tommo wie ze Hazz czegos.oczekuje z jego strony. Styles jest wart naginania zasad a Lou tak strasznie sie ich trzyma. Kurde. (pjoja Tomlinson ^^ tez nie.lubie ananasow hahaahah)
OdpowiedzUsuńmilego wypoczynku na wyjezdzie, wypoczywaj po calym roku szkolnym ale.tez.pamietaj ze nie.mozemy sie doczekac kolejnego rozdzialu :D
.
.
.
co do Agaty.. wez sie dziewczyno wysil ma chociaz 2 zdania a nie tylko "next". blog.i autorka.sa tego warte. pozdro :*
pjona*
UsuńBoże, te pocałunki... Dziewczyno to było magiczne.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział. Mam nadzieję, że Louis ugnie swoich zasad.
Boże jakie cudooooooo <3
OdpowiedzUsuńTen taniec avghasgaafkaj *.*
I ten pocałunek *.*
Mam nadzieję, że Lou jednak ulegnie Hazzie i założy te spodnie :))))
OMFG!!! Z każdym rozdziałem zakochuje się coraz bardziej *o* Jak sobie wyobrażę zdziwienie Vivianne jak zobaczy Lou w tych spodniach to awww *o* @dreamstobottom
OdpowiedzUsuńHaha Vivianne już wiem, że jej mina bd bezcenna xD. Hazza nawraca Lou! :)
OdpowiedzUsuńOchh... To będzie genialne xdd @UfoPornotic
OdpowiedzUsuńHarry zaczyna dominowac, a Louis mu na to pozwala. Sa tacy slodcy ♥ bede to czytac dopoki nie dotre do ostatniego rozdzialu, jaki napiszesz
OdpowiedzUsuń@back_a_star
'nie jest wart złamania zasad'
OdpowiedzUsuńzjebal tak fest.. A bylo tak slodko ze skakalam po lozku chsbcbbsbfbdbxbfb