środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 2

Rozdział edytowany!
 
Nagle cała ochota na bułeczki przepadła. Miałem ochotę na tego chłopaka o zielonych oczach.
 "Wszystko po kolei Louis. Trzymaj się zasad."- skarciłem się w myślach. Posłałem mu najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać, a on się zarumienił. Był naprawdę uroczy, gdy się zawstydził. Nie mogłem już kontrolować przyspieszonego bicia serca, to była dla mnie nowość. Jednak w jego wyglądzie, coś przykuło moją uwagę. Wydawał się tak znajomy, a jednak tak obcy… Może kiedyś już go spotkałem? Spojrzałem na plakietkę na jego fartuszku.
 - Więc, Harry... mógłbyś mi podać 10 bułek? Najlepiej, żeby były gorące.- powiedziałem powoli i oblizałem usta. Czułem, że tej szansy nie mogę zmarnować. Niewinny, uroczy i cholernie seksowny? Czego jeszcze chcieć od życia? Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony i odwrócił się do mnie plecami. Zaczął pakować moje zamówienie do reklamówki i wrócić do pogwizdywania wcześniejszej piosenki. Mogłem mu się uważnie przyjrzeć. Jego ramiona pokrywały liczne tatuaże, a znając życie pewnie pod koszulką miał ich więcej. Nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć je wszystkie, traktował swoje ciało jak kartkę papieru. Byłem ciekaw, czy te rysunki sam zaprojektował, a może zdał się na „katalogi”, które oferowali w studiu. Sam zawsze chciałem mieć tatuaż, jednak na razie miałem na niego pomysłu. Nie byłby to zwykły rysunek, który jest bo tak. To musiałoby być coś, co dla mnie jest ważne, ale jeszcze tego nie odnalazłem.
Wyjąłem portfel i zacząłem szukać najdrobniejszych pieniędzy jakie miałem, żeby nie miał problemu z wydawaniem reszty. Kurwa. Tylko pięćdziesięciodolarówki. Westchnąłem i spojrzałem się na Harry’ego, który przeniósł się trochę dalej, aby wrzucić coś jeszcze. I tak mam pieniędzy jak lodu, więc co mam do stracenia? Wziąłem długopis, który leżał na ladzie i zapisałem na nim swój numer. Szybko go odłożyłem, a piekarz się odwrócił.
 - Coś jeszcze?- znowu się uśmiechnął i spojrzał mi w oczy. Przez chwilę nie mogłem oderwać od nich wzroku i zamiast odpowiedzieć na jego pytanie, po prostu się uśmiechnąłem. Szczerze, delikatnie, o dziwo nie było to wymuszone, jak się spodziewałem. Chłopak odwrócił wzrok i zarumienił się.
 - Nie to wszystko.- wziąłem reklamówkę i podałem mu banknot. Nasze dłonie zetknęły się ze sobą, a ja jęknąłem w duszy, bo cholera, on miał tak delikatną i ciepłą skórę, że mógłbym ją gładzić cały czas. Wyobraziłem sobie, jakby mnie tak masował, dotykał, po prostu gładził swoją dłonią moje ciało.
 Zacząłem mu się przyglądać z jeszcze większym zaciekawieniem. Intrygował mnie tym, że sprawiał wrażenie osoby znajomej, której można ufać, wygadać się i pobyć po prostu obok. Gdybym szedł ulicą, na pewno zwróciłbym na niego uwagę. Wysoki, przystojny, uśmiechnięty, dobrze zbudowany… jednak, gdyby chodziło tylko o to zareagowałbym inaczej. Zamiast wzwodu w spodniach, czułem bicie serca. Patrzyłem prosto w jego oczy, a nie lustrowałem jego ciało. Odbiło mi. To pewnie przez tą mąkę w powietrzu, uznałem, Kiedy Harry przygryzł wargę, wpatrując się w numer na banknocie, stwierdziłem, że na 100% to mąka, bo nogi miałem jak z waty, a dłonie zaczęły mi się pocić. A może byłem chory?
 - Nie wiem, czy mogę takie przyjmować...- szepnął. Wyjąłem portfel i dałem mu druga pięćdziesiątkę. Spoglądał raz na mnie, raz na banknot nie wiedząc co robić. Robiłem się trochę niecierpliwy, jednak nie chciałem nic mówić. W końcu wziął to ode mnie i z zakłopotaniem podrapał się po karku.
 - Ta pierwsza jest dla ciebie.- puściłem mu oczko i wyszedłem ze sklepu. Miałem nadzieję, że skorzysta z oferty, zadzwoni lub coś. Przynajmniej ja bym tak zrobił na jego miejscu. Deszcz już nieco zmalał, delikatne kropelki spadały na moją twarz. Wolnym krokiem doszedłem do taksówki i spokojnie wróciłem do domu. Przez całą drogę rozmyślałem o tym spotkaniu i nie mogłem się doczekać, aż znowu zobaczę jego oczy i iskierki radości je wypełniające.
~*~
 Do wieczora siedziałem przy komputerze i organizowałem sprawę na temat wycięcia zboża. Kalkulowałem to wszystko, koszty, materiały, budowę. Cena nie grała roli, ale gniew wypełniał moje ciało. Plany zachodziły na fragment pola, którego nie byłem właścicielem, a mężczyzna nie chciał go sprzedać. Nawet jego części, bo ta ziemia była ogromna. Wpatrywałem się zamyślony w maile, które przychodziły. Ludzie pytali się, kiedy zacznie się praca, kiedy mogą przyjechać na plac budowy, kiedy mogą kupić materiały. Jęknąłem sfrustrowany. Moi pracownicy potrzebowali pieniędzy, też mają swoje wydatki, a ja chciałam jak najszybciej to zacząć, bo miała to być jedna z największych inwestycji tego roku. Tak bardzo chciałem się tym zająć, zwłaszcza, że w tamtym rejonie było mało bloków mieszkalnych.
Nagle usłyszałem dźwięk telefonu, wzdrygnąłem się, bo spodziewałem się kolejnych wiadomości, w których wypytywali o rozpoczęcie budowy, a ja nie miałem już sumienia im odpowiadać, że już niedługo zaczną pracę. Spojrzałem na ekran i się troszkę się zdziwiłem. Wiadomość wysłana z obcego numeru... kliknąłem na znaczek koperty i uśmiechnąłem się łobuzersko. Przypomniałem sobie o incydencie, który zdarzył się rano.
 "Em.. hej, to Harry z piekarni. Pomyślałem, że chcesz znać mój numer."
 Rybka złapała haczyk
 Pamiętaj, że tobie nie zależy.- przypomniałem sobie jedną z moich zasad. Trudno było się posłuchać cichego głosiku w głowie, jednak nie zamierzałem ustępować i zaczekać chwilę z odpisaniem.
 Wróciłem do komputera, ale myślami byłem w piekarni. Ciągle czułem zapach świeżego chleba, a przed oczami miałem chłopaka z kucykiem na środku głowy, pobrudzonego mąką. Intensywność zielonych oczu była dla mnie jak narkotyk, ciągle miałem w podświadomości nasz kontakt wzrokowy. Serce zabiło mi mocniej, a ja nie umiałem powstrzymać reakcji na tego chłopaka. Był dla mnie rozrywką, zabawką, kolejnym pionkiem w tej grze, jednak zarazem czułem się, jakbym rozwiązywał kolejną zagadkę. Spojrzałem na zegarek. 30 minut- mogę już mu odpisać.
 "Ahh tak! Już wiem, który Harry! Jesteś zajęty
 Rzeczowo, ale na temat. Bez pośpiechu.- kolejne zasady zabrzmiały w mojej głowie. Przełknąłem ślinę i wpatrywałem się w ekran, gdy po chwili spostrzegłem znaczek koperty.
 "Właściwie to nie... a ty?"- odpisał niemal od razu. Co będę chłopaka męczył? Ja też mam swoje potrzeby.
 "Może przyjedziesz do mnie? Pogramy w bilard u mnie w domu, albo pogramy na konsoli?"
"Pewnie. Podasz mi adres?"
Wysłałem mu adres i czekałem, aż przyjedzie. Usiadłem przy komputerze i pisałem kolejną wiadomość do właściciela pola. Mężczyzna był nieugięty i pozostawał przy swoim. Czy on nie rozumie, że jak dostanie tyle pieniędzy to będzie mógł mieć coś lepszego niż to głupie zboże?! Będzie mógł kupić wszystko, nawet mieszkanie takie jak moje. Czy jeszcze większe pole, gdzie indziej. Jednak do niego to nie docierało, był tak uparty, że jakakolwiek wzmianka o kupnie tej ziemi, kończyła się rzucaniem słuchawki. Zacząłem chodzić w kółko i zastanawiałem się, co mogę jeszcze zrobić, żeby przekonać tą rodzinę do sprzedaży ziemi. Pieniądze go nie przekonywały, rozmowy, nawet zagwarantowanie mieszkania w jednym z bloków.
 Nagle zadzwonił domofon. Wywróciłem oczami i powoli ruszyłem w kierunku dobiegającego dźwięku, który za każdym razem denerwował mnie jeszcze bardziej. Wcisnąłem przycisk zwalniający windę i kilka minut później Harry stał u progu mojego domu.
 Musiałem się powstrzymać, żeby nie otworzyć buzi. Byłem oszołomiony jego wyglądem, bo nie wyobrażałem sobie tego spotkania właśnie tak. Pominąłem fakt, że na co dzień wygląda inaczej, niż w piekarni. Nie nosił zniszczonych jeans’ów, ani brudej koszulki, nie zapominając o nieszczęsnej kitce na środku głowy.
 Harry wyglądał niesamowicie, zupełnie inaczej niż rano, a ucisk czułem nie tylko w spodniach, ale i gardle. Nie wiedziałem co powiedzieć, nawet nie przywitałem się, tylko lustrowałem go od góry do dołu. Miał czarne, ciasne spodnie, podkreślające jego zgrabne nogi. Założył też zwykły, biały T-shirt, a pod nim rozciągały się tatuaże, które tak mnie fascynowały. Loki były zaczesane do tyłu, jednak tym razem przygładzone żelem, prezentowały się wręcz idealnie. Jako miłośnik perfekcyjnych fryzur, dałem mu wielkiego plusa. Uśmiechnął się szeroko, ukazując cholernie urocze dołeczki.
- Cześć - mruknął, rozglądając się.
W jednej chwili jego oczy nieco się rozszerzyły. Przypuszczałem, że w takim miejscu jeszcze nie był. No cóż. Teraz miał okazję. - Nieźle. Nie spodziewałem się, że to takie wielkie mieszkanie. Owszem, domyśliłem się, że bogate, po lokalizacji, ale jestem zaskoczony - powiedział swoim głębokim głosem.
Rozłożyłem ręce i wzruszyłem ramionami.
- Wielkie i ekstrawaganckie. Lubię to. Czuj się jak u siebie - uśmiechnąłem się do niego i zaprosiłem do środka.
Skinął głową, przeczesując loki. Oblizałem dolną wargę, na ten mały gest. Robił to w seksowny sposób.
Chłopak zdjął buty i ruszył w kierunku wskazanego salonu. Ja natomiast udałem się do połączonej z nim kuchni.
- Twoja dziewczyna pewnie musi być szczęśliwa - odwrócił się w moją stronę. Co to miało do rzeczy? Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc kontekstu. Chyba nie zamierzał wyjaśnić mi co miał na myśli.
- Nie mam dziewczyny - odparłem, otwierając lodówkę. - Jak widzisz mieszkam sam. Chcesz piwo?
- Tak, jasne - podszedł do mnie, a ja podałem mu puszkę. Wziąłem jedną dla siebie i usiedliśmy na dywanie w salonie. Włączyłem konsolę, kiedy ponownie podjął temat.
- Naprawdę nie masz dziewczyny? - zapytał.
- Nie - zaśmiałem się krótko. - A co, chętny jesteś? - spojrzałem na niego z zawadiackim uśmiechem. Harry zarumienił się i przygryzł wargę.
Udowadniaj na każdym kroku, że to ty dominujesz - powiedziałem do siebie w duchu i podałem Harry'emu joystick.
- W co gramy? - zapytałem gościa.
Dalej speszony spojrzał na ekran.
- Fifa 14 - zadecydował, więc włączyłem grę.
~*~

 - Nie! - krzyknąłem, gdy Harry ograł mnie czwarty raz z rzędu. Był lepszy ode mnie, co mnie dobijało. Westchnąłem zrezygnowany. Nie lubiłem przegrywać. W żadnej dziedzinie. Miałem chore ambicje, aby być najlepszym.
- Ktoś tu nie umie przegrywać - zachichotał, dyskretnie na mnie patrząc. Odchyliłem głowę, zamykając oczy. Miał taki ładny śmiech. Nie wspominając o uśmiechu, który ukazywał jego dołeczki. Chciałbym wsadzić palce w te dołeczki, przeczesać jego włosy i...Hej, hej, hej. Chyba trochę się zagalopowałem. Pokręciłem energicznie głową.
- Ha, ha, ha. Zabawne - mruknąłem. - Dobra - klasnąłem w dłonie. - Koniec tego dobrego.
Staraj się poznać swoją zdobycz.- podpowiedziała mi podświadomość.
Staraj się poznać swoją zdobycz - podpowiedziała mi podświadomość. Starałem się zignorować tę myśli, ale nie wychodziło.
- Może już pójdę - zasugerował Harry, wstając z miękkiego dywanu, na którym się rozłożyliśmy.
- Jeśli chcesz i musisz - wzruszyłem ramionami, udając obojętnego. - Mnie nie przeszkadzasz, więc możesz zostać.
Tak… Zostań. Zostań i nie wychodź, póki cię nie przelecę! - znów podświadomość dała o sobie znać.
- Nie - Harry pokręcił głową, patrząc na mnie. Widać, że chciał zostać. - Ja nie mogę. Rano muszę otworzyć piekarnię. Sam rozumiesz. Obowiązki - wyjaśnił i ruszył do wyjścia. - W ogóle to świetnie się bawiłem i mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. Dzięki...eee...nie znam twojego imienia - przypomniał.
- Louis - szepnąłem zdziwiony. Zwracał się do mnie bezpośrednio. Nie byłem do tego przyzwyczajony. Nie wiem, czemu to mnie zdenerwowało. - Mam na imię Louis - syknąłem, zaskoczony tonem głosu.
Harry popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a potem uśmiechnął się zakłopotany.
- Więc...dzięki Lou. Było super. Do zobaczenia! - dodał entuzjastycznie i wyszedł.
Wyszedł. Drzwi zamknęły się za chłopakiem. Usiadłem na kanapie. Na pieprzonej kanapie, która teraz nie wydawała się w wygodna. Zostawił mnie kurwa samego. Nazwał mnie Lou...Czemu się na tym rozczulam? Nie jestem dzieckiem. Harry będzie ciężkim orzechem do zgryzienia - pomyślałem. - Ale zawsze warto zaryzykować. A ja lubię ryzyko.
***
notka od autorki: szkoda, że takie krótkie rozdziały, ale chcę, żeby było ich za to więcej :) Mam nadzieję, że się wam podoba.
Lucy xox

10 komentarzy:

  1. Coś mi się wydaje, że Louis nie jest do końca kontrolerem sytuacji, a Harry udowodni mu to jeszcze nie raz (: przepraszam, ale Lou jak dla mnie jest zbyt słodki i malutki, by być dominantem :D i te jego wywody na temat zboża haha jak nie wie, co z nim zrobić to niech da Harry'emu, będzie mial z czego piec chleb :P byłabym wdzięczna, gdybyś poinformowała mnie o kolejnym rozdziale (: @ladymorfinepl

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.
    Ja chy...wow.
    Nie umiem wydusić z siebie konkretnego zdania...
    WOW!
    Lou, dominant? Nieee! Nie widzę go w tej roli, ale okej.
    Zajebioza totalna... *.*
    Mogłabyś poinformować mnie o kolejnym rozdziale?
    @__TrUsKaWkOwA__
    /Hi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z góry sory za spam, ale byłabym wdzięczna, gdybyś zajrzała na mojego bloga i zostawiła po sobie jakiś ślad :)
      http://tu-sei-tutto-per-me.blogspot.com/2014/06/nauka-zycia.html

      Usuń
    2. O jeszcze jedno. Mogłabyś mnie powiadamiać na GG?
      Tylko nie bardzo wiem, jak Ci je przekazać XD

      Usuń
  3. fajnie bylo w.piekarni jak oblizal usta gdy patrzyli na siebie z Hazzem xd szkoda ze loczek nie zostal ale.pewnie znowu go odwiedzi. Lou dominant ^^ lubie to. i nieprawda ze nie nadaje sie do tej roli x

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieję, że Harry szybko nie odda skóry Lou, czego ten złośnik na pewno by chciał :) @dreamstobottom

    OdpowiedzUsuń
  5. Lou czeka samotna noc z przyjaciółką ręką xD
    Zajebisty rozdział. :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Harry jest taki slodki, ze usmiecham sie prawie caly czas!!! I Louis w tej roli to rzadkosc, ale podoba mi sie ♥♥♥ świetne fan fiction, wlasnie ostatnio czegos takiego szukalam
    @back_a_star

    OdpowiedzUsuń
  7. Okay... Musze wstac za 3h na zakonczenie roku
    Powinnam spac ale zachwycam sie tym przezajebistym ff bdbdbcnennzndnc

    OdpowiedzUsuń