Rozdział edytowany!
Nagle cała ochota na bułeczki
przepadła. Miałem ochotę na tego chłopaka o zielonych oczach.
"Wszystko po kolei Louis. Trzymaj się
zasad."- skarciłem się w myślach. Posłałem mu najlepszy uśmiech na jaki
było mnie stać, a on się zarumienił. Był naprawdę uroczy, gdy się zawstydził.
Nie mogłem już kontrolować przyspieszonego bicia serca, to była dla mnie
nowość. Jednak w jego wyglądzie, coś przykuło moją uwagę. Wydawał się tak
znajomy, a jednak tak obcy… Może kiedyś już go spotkałem? Spojrzałem na
plakietkę na jego fartuszku.
- Więc, Harry... mógłbyś mi podać 10 bułek?
Najlepiej, żeby były gorące.- powiedziałem powoli i oblizałem usta. Czułem, że
tej szansy nie mogę zmarnować. Niewinny, uroczy i cholernie seksowny? Czego
jeszcze chcieć od życia? Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony i
odwrócił się do mnie plecami. Zaczął pakować moje zamówienie do reklamówki i
wrócić do pogwizdywania wcześniejszej piosenki. Mogłem mu się uważnie
przyjrzeć. Jego ramiona pokrywały liczne tatuaże, a znając życie pewnie pod
koszulką miał ich więcej. Nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć je wszystkie,
traktował swoje ciało jak kartkę papieru. Byłem ciekaw, czy te rysunki sam
zaprojektował, a może zdał się na „katalogi”, które oferowali w studiu. Sam
zawsze chciałem mieć tatuaż, jednak na razie miałem na niego pomysłu. Nie byłby
to zwykły rysunek, który jest bo tak. To musiałoby być coś, co dla mnie jest
ważne, ale jeszcze tego nie odnalazłem.
Wyjąłem
portfel i zacząłem szukać najdrobniejszych pieniędzy jakie miałem, żeby nie
miał problemu z wydawaniem reszty. Kurwa. Tylko pięćdziesięciodolarówki. Westchnąłem
i spojrzałem się na Harry’ego, który przeniósł się trochę dalej, aby wrzucić
coś jeszcze. I tak mam pieniędzy jak lodu, więc co mam do stracenia? Wziąłem
długopis, który leżał na ladzie i zapisałem na nim swój numer. Szybko go odłożyłem,
a piekarz się odwrócił.
- Coś jeszcze?- znowu się uśmiechnął i
spojrzał mi w oczy. Przez chwilę nie mogłem oderwać od nich wzroku i zamiast
odpowiedzieć na jego pytanie, po prostu się uśmiechnąłem. Szczerze, delikatnie,
o dziwo nie było to wymuszone, jak się spodziewałem. Chłopak odwrócił wzrok i
zarumienił się.
- Nie to wszystko.- wziąłem reklamówkę i
podałem mu banknot. Nasze dłonie zetknęły się ze sobą, a ja jęknąłem w duszy,
bo cholera, on miał tak delikatną i ciepłą skórę, że mógłbym ją gładzić cały
czas. Wyobraziłem sobie, jakby mnie tak masował, dotykał, po prostu gładził
swoją dłonią moje ciało.
Zacząłem mu się przyglądać z jeszcze większym
zaciekawieniem. Intrygował mnie tym, że sprawiał wrażenie osoby znajomej,
której można ufać, wygadać się i pobyć po prostu obok. Gdybym szedł ulicą, na
pewno zwróciłbym na niego uwagę. Wysoki, przystojny, uśmiechnięty, dobrze
zbudowany… jednak, gdyby chodziło tylko o to zareagowałbym inaczej. Zamiast
wzwodu w spodniach, czułem bicie serca. Patrzyłem prosto w jego oczy, a nie
lustrowałem jego ciało. Odbiło mi. To pewnie przez tą mąkę w powietrzu,
uznałem, Kiedy Harry przygryzł wargę, wpatrując się w numer na banknocie,
stwierdziłem, że na 100% to mąka, bo nogi miałem jak z waty, a dłonie zaczęły
mi się pocić. A może byłem chory?
- Nie wiem, czy mogę takie przyjmować...-
szepnął. Wyjąłem portfel i dałem mu druga pięćdziesiątkę. Spoglądał raz na
mnie, raz na banknot nie wiedząc co robić. Robiłem się trochę niecierpliwy, jednak
nie chciałem nic mówić. W końcu wziął to ode mnie i z zakłopotaniem podrapał
się po karku.
- Ta pierwsza jest dla ciebie.- puściłem mu
oczko i wyszedłem ze sklepu. Miałem nadzieję, że skorzysta z oferty, zadzwoni
lub coś. Przynajmniej ja bym tak zrobił na jego miejscu. Deszcz już nieco
zmalał, delikatne kropelki spadały na moją twarz. Wolnym krokiem doszedłem do
taksówki i spokojnie wróciłem do domu. Przez całą drogę rozmyślałem o tym
spotkaniu i nie mogłem się doczekać, aż znowu zobaczę jego oczy i iskierki
radości je wypełniające.
~*~
Do wieczora siedziałem przy komputerze i
organizowałem sprawę na temat wycięcia zboża. Kalkulowałem to wszystko, koszty,
materiały, budowę. Cena nie grała roli, ale gniew wypełniał moje ciało. Plany
zachodziły na fragment pola, którego nie byłem właścicielem, a mężczyzna nie
chciał go sprzedać. Nawet jego części, bo ta ziemia była ogromna. Wpatrywałem
się zamyślony w maile, które przychodziły. Ludzie pytali się, kiedy zacznie się
praca, kiedy mogą przyjechać na plac budowy, kiedy mogą kupić materiały.
Jęknąłem sfrustrowany. Moi pracownicy potrzebowali pieniędzy, też mają swoje
wydatki, a ja chciałam jak najszybciej to zacząć, bo miała to być jedna z
największych inwestycji tego roku. Tak bardzo chciałem się tym zająć,
zwłaszcza, że w tamtym rejonie było mało bloków mieszkalnych.
Nagle
usłyszałem dźwięk telefonu, wzdrygnąłem się, bo spodziewałem się kolejnych
wiadomości, w których wypytywali o rozpoczęcie budowy, a ja nie miałem już
sumienia im odpowiadać, że już niedługo zaczną pracę. Spojrzałem na ekran i się
troszkę się zdziwiłem. Wiadomość wysłana z obcego numeru... kliknąłem na
znaczek koperty i uśmiechnąłem się łobuzersko. Przypomniałem sobie o
incydencie, który zdarzył się rano.
"Em.. hej, to Harry z piekarni. Pomyślałem,
że chcesz znać mój numer."
Rybka złapała haczyk
Pamiętaj, że tobie nie zależy.- przypomniałem
sobie jedną z moich zasad. Trudno było się posłuchać cichego głosiku w głowie,
jednak nie zamierzałem ustępować i zaczekać chwilę z odpisaniem.
Wróciłem do komputera, ale myślami byłem w
piekarni. Ciągle czułem zapach świeżego chleba, a przed oczami miałem chłopaka
z kucykiem na środku głowy, pobrudzonego mąką. Intensywność zielonych oczu była
dla mnie jak narkotyk, ciągle miałem w podświadomości nasz kontakt wzrokowy.
Serce zabiło mi mocniej, a ja nie umiałem powstrzymać reakcji na tego chłopaka.
Był dla mnie rozrywką, zabawką, kolejnym pionkiem w tej grze, jednak zarazem
czułem się, jakbym rozwiązywał kolejną zagadkę. Spojrzałem na zegarek. 30 minut-
mogę już mu odpisać.
"Ahh tak! Już wiem, który Harry! Jesteś
zajęty
Rzeczowo, ale na temat. Bez pośpiechu.-
kolejne zasady zabrzmiały w mojej głowie. Przełknąłem ślinę i wpatrywałem się w
ekran, gdy po chwili spostrzegłem znaczek koperty.
"Właściwie to nie... a ty?"- odpisał
niemal od razu. Co będę chłopaka męczył? Ja też mam swoje potrzeby.
"Może przyjedziesz do mnie? Pogramy w bilard
u mnie w domu, albo pogramy na konsoli?"
"Pewnie.
Podasz mi adres?"
Wysłałem
mu adres i czekałem, aż przyjedzie. Usiadłem przy komputerze i pisałem kolejną
wiadomość do właściciela pola. Mężczyzna był nieugięty i pozostawał przy swoim.
Czy on nie rozumie, że jak dostanie tyle pieniędzy to będzie mógł mieć coś
lepszego niż to głupie zboże?! Będzie mógł kupić wszystko, nawet mieszkanie
takie jak moje. Czy jeszcze większe pole, gdzie indziej. Jednak do niego to nie
docierało, był tak uparty, że jakakolwiek wzmianka o kupnie tej ziemi, kończyła
się rzucaniem słuchawki. Zacząłem chodzić w kółko i zastanawiałem się, co mogę
jeszcze zrobić, żeby przekonać tą rodzinę do sprzedaży ziemi. Pieniądze go nie
przekonywały, rozmowy, nawet zagwarantowanie mieszkania w jednym z bloków.
Nagle zadzwonił domofon. Wywróciłem oczami i
powoli ruszyłem w kierunku dobiegającego dźwięku, który za każdym razem
denerwował mnie jeszcze bardziej. Wcisnąłem przycisk zwalniający windę i kilka
minut później Harry stał u progu mojego domu.
Musiałem się powstrzymać, żeby nie otworzyć
buzi. Byłem oszołomiony jego wyglądem, bo nie wyobrażałem sobie tego spotkania
właśnie tak. Pominąłem fakt, że na co dzień wygląda inaczej, niż w piekarni. Nie
nosił zniszczonych jeans’ów, ani brudej koszulki, nie zapominając o
nieszczęsnej kitce na środku głowy.
Harry wyglądał niesamowicie, zupełnie inaczej
niż rano, a ucisk czułem nie tylko w spodniach, ale i gardle. Nie wiedziałem co
powiedzieć, nawet nie przywitałem się, tylko lustrowałem go od góry do dołu.
Miał czarne, ciasne spodnie, podkreślające jego zgrabne nogi. Założył też
zwykły, biały T-shirt, a pod nim rozciągały się tatuaże, które tak mnie
fascynowały. Loki były zaczesane do tyłu, jednak tym razem przygładzone żelem,
prezentowały się wręcz idealnie. Jako miłośnik perfekcyjnych fryzur, dałem mu
wielkiego plusa. Uśmiechnął się szeroko, ukazując cholernie urocze dołeczki.
-
Cześć - mruknął, rozglądając się.
W
jednej chwili jego oczy nieco się rozszerzyły. Przypuszczałem, że w takim
miejscu jeszcze nie był. No cóż. Teraz miał okazję. - Nieźle. Nie spodziewałem
się, że to takie wielkie mieszkanie. Owszem, domyśliłem się, że bogate, po
lokalizacji, ale jestem zaskoczony - powiedział swoim głębokim głosem.
Rozłożyłem
ręce i wzruszyłem ramionami.
-
Wielkie i ekstrawaganckie. Lubię to. Czuj się jak u siebie - uśmiechnąłem się
do niego i zaprosiłem do środka.
Skinął
głową, przeczesując loki. Oblizałem dolną wargę, na ten mały gest. Robił to w
seksowny sposób.
Chłopak
zdjął buty i ruszył w kierunku wskazanego salonu. Ja natomiast udałem się do
połączonej z nim kuchni.
-
Twoja dziewczyna pewnie musi być szczęśliwa - odwrócił się w moją stronę. Co to
miało do rzeczy? Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc kontekstu. Chyba nie
zamierzał wyjaśnić mi co miał na myśli.
-
Nie mam dziewczyny - odparłem, otwierając lodówkę. - Jak widzisz mieszkam sam.
Chcesz piwo?
-
Tak, jasne - podszedł do mnie, a ja podałem mu puszkę. Wziąłem jedną dla siebie
i usiedliśmy na dywanie w salonie. Włączyłem konsolę, kiedy ponownie podjął
temat.
-
Naprawdę nie masz dziewczyny? - zapytał.
-
Nie - zaśmiałem się krótko. - A co, chętny jesteś? - spojrzałem na niego z
zawadiackim uśmiechem. Harry zarumienił się i przygryzł wargę.
Udowadniaj
na każdym kroku, że to ty dominujesz - powiedziałem do siebie w duchu i podałem
Harry'emu joystick.
-
W co gramy? - zapytałem gościa.
Dalej
speszony spojrzał na ekran.
-
Fifa 14 - zadecydował, więc włączyłem grę.
~*~
- Nie! - krzyknąłem, gdy Harry ograł mnie
czwarty raz z rzędu. Był lepszy ode mnie, co mnie dobijało. Westchnąłem
zrezygnowany. Nie lubiłem przegrywać. W żadnej dziedzinie. Miałem chore
ambicje, aby być najlepszym.
-
Ktoś tu nie umie przegrywać - zachichotał, dyskretnie na mnie patrząc. Odchyliłem
głowę, zamykając oczy. Miał taki ładny śmiech. Nie wspominając o uśmiechu,
który ukazywał jego dołeczki. Chciałbym wsadzić palce w te dołeczki, przeczesać
jego włosy i...Hej, hej, hej. Chyba trochę się zagalopowałem. Pokręciłem
energicznie głową.
-
Ha, ha, ha. Zabawne - mruknąłem. - Dobra - klasnąłem w dłonie. - Koniec tego
dobrego.
Staraj
się poznać swoją zdobycz.- podpowiedziała mi podświadomość.
Staraj
się poznać swoją zdobycz - podpowiedziała mi podświadomość. Starałem się
zignorować tę myśli, ale nie wychodziło.
-
Może już pójdę - zasugerował Harry, wstając z miękkiego dywanu, na którym się
rozłożyliśmy.
-
Jeśli chcesz i musisz - wzruszyłem ramionami, udając obojętnego. - Mnie nie
przeszkadzasz, więc możesz zostać.
Tak…
Zostań. Zostań i nie wychodź, póki cię nie przelecę! - znów podświadomość dała
o sobie znać.
-
Nie - Harry pokręcił głową, patrząc na mnie. Widać, że chciał zostać. - Ja nie
mogę. Rano muszę otworzyć piekarnię. Sam rozumiesz. Obowiązki - wyjaśnił i
ruszył do wyjścia. - W ogóle to świetnie się bawiłem i mam nadzieję, że kiedyś
to powtórzymy. Dzięki...eee...nie znam twojego imienia - przypomniał.
-
Louis - szepnąłem zdziwiony. Zwracał się do mnie bezpośrednio. Nie byłem do
tego przyzwyczajony. Nie wiem, czemu to mnie zdenerwowało. - Mam na imię Louis
- syknąłem, zaskoczony tonem głosu.
Harry
popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a potem uśmiechnął się zakłopotany.
-
Więc...dzięki Lou. Było super. Do zobaczenia! - dodał entuzjastycznie i
wyszedł.
Wyszedł.
Drzwi zamknęły się za chłopakiem. Usiadłem na kanapie. Na pieprzonej kanapie,
która teraz nie wydawała się w wygodna. Zostawił mnie kurwa samego. Nazwał mnie
Lou...Czemu się na tym rozczulam? Nie jestem dzieckiem. Harry będzie ciężkim
orzechem do zgryzienia - pomyślałem. - Ale zawsze warto zaryzykować. A ja lubię
ryzyko.
***
notka od autorki: szkoda, że takie krótkie rozdziały, ale chcę, żeby było ich za to więcej :) Mam nadzieję, że się wam podoba.
Lucy xox
Coś mi się wydaje, że Louis nie jest do końca kontrolerem sytuacji, a Harry udowodni mu to jeszcze nie raz (: przepraszam, ale Lou jak dla mnie jest zbyt słodki i malutki, by być dominantem :D i te jego wywody na temat zboża haha jak nie wie, co z nim zrobić to niech da Harry'emu, będzie mial z czego piec chleb :P byłabym wdzięczna, gdybyś poinformowała mnie o kolejnym rozdziale (: @ladymorfinepl
OdpowiedzUsuńWow.
OdpowiedzUsuńJa chy...wow.
Nie umiem wydusić z siebie konkretnego zdania...
WOW!
Lou, dominant? Nieee! Nie widzę go w tej roli, ale okej.
Zajebioza totalna... *.*
Mogłabyś poinformować mnie o kolejnym rozdziale?
@__TrUsKaWkOwA__
/Hi!
Z góry sory za spam, ale byłabym wdzięczna, gdybyś zajrzała na mojego bloga i zostawiła po sobie jakiś ślad :)
Usuńhttp://tu-sei-tutto-per-me.blogspot.com/2014/06/nauka-zycia.html
O jeszcze jedno. Mogłabyś mnie powiadamiać na GG?
UsuńTylko nie bardzo wiem, jak Ci je przekazać XD
Next :)
OdpowiedzUsuńfajnie bylo w.piekarni jak oblizal usta gdy patrzyli na siebie z Hazzem xd szkoda ze loczek nie zostal ale.pewnie znowu go odwiedzi. Lou dominant ^^ lubie to. i nieprawda ze nie nadaje sie do tej roli x
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Harry szybko nie odda skóry Lou, czego ten złośnik na pewno by chciał :) @dreamstobottom
OdpowiedzUsuńLou czeka samotna noc z przyjaciółką ręką xD
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział. :))
Harry jest taki slodki, ze usmiecham sie prawie caly czas!!! I Louis w tej roli to rzadkosc, ale podoba mi sie ♥♥♥ świetne fan fiction, wlasnie ostatnio czegos takiego szukalam
OdpowiedzUsuń@back_a_star
Okay... Musze wstac za 3h na zakonczenie roku
OdpowiedzUsuńPowinnam spac ale zachwycam sie tym przezajebistym ff bdbdbcnennzndnc