niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 23

little mix - good enough & these four walls 

~Harry's POV~

    Ból. Ból, którego nie da opisać się słowami, przytłaczający każdą komórkę mojego, samotnego, porzuconego ciała. Chłód. I tu nie chodzi tylko o temperaturę panującą na zewnątrz, a głównie o ton głosu z jakim się do mnie zwracał. Smutek. Cierpienie. Wszystko na raz. Zostałem obarczony, czymś czemu nie zdołam podołać. Jednak muszę sobie radzić.
    Chłodna woda spływała po moim ciele, spłukując zaschniętą krew. Nie zwracałem uwagi na pukanie do drzwi i krzyki Vivienne, która próbowała się dobić do mojego mieszkania. Jedyne na czym mogłem się skupić to Louis.
    W głowie ciągle miałem zdanie "Kocham cię, nawet nie wiesz jak mocno". Trząsłem się, sam nie wiem, czy z zimna, czy z bezsilności. Jedyną słuszną rzeczą, jaką powinienem teraz zrobić, będzie odizolowanie się od niego. Nic na to nie poradzę, że też nakłamałem. Że przyjechałem tu w innym celu. Że chciałem go wykorzystać...
    Otrząsnąłem się i przygryzłem wargę.
    No tak, miałem wykorzystać jego życie na potrzeby wystawy. Jednak, przez to co się stało, nie zrobiłem tego... ale teraz już mogę. Bez zbędnych wyrzutów sumienia. Zakręciłem wodę i owinąłem się ręcznikiem. Kroki skierowałem w stronę salonu, jednak uznałem, że chodzenie po tym szkle nie jest najlepszym pomysłem. Poszedłem do kuchni i wyciągnąłem kartkę z szuflady, znajdującej się nad zlewem.
        Czasami słowo kocham nie jest równoznaczne ze słowem na zawsze. Czasami ludzie, których znamy nie są tymi, za których ich mieliśmy...
~*~
    Serce waliło mi jak oszalałe. Spoglądałem na kopertę i bałem się ją otworzyć. Przyszły wyniki wstępnego etapu, gdzie wysyłałem już trochę szczegółów projektu, na podstawie których mieli wybrać osoby do wystawy. Dwie najlepsze prace miały być zaprezentowane przed publicznością. Cały się trząsłem i chciałem to już mieć za sobą. Szybko rozerwałem bok koperty i wyciągnąłem z niej list. Otworzyłem go i wypadły 4 zaproszenia, które mogłem wypisać. Nie musiałem już czytać wiadomości - dostałem się! Mogę zaprezentować "Tajemnicę Nowego Yorku"! Podniosłem z podłogi prostokątne zaproszenia. Usiadłem na krześle i zacząłem się zastanawiać dla kogo mogę to wypisać.
     Siostra, ani rodzice nie przyjadą tutaj, więc nawet nie ma na co liczyć, żeby tu przyjechali. Może Rose? Tak, zdecydowanie dla niej i dla jej dziadka. Dużo mi pomogli w tym projekcie.
     Vivienne.
     Ona tam musi być... no nawet jeśli pocałowała się z Louisem.
     Poczułem ukłucie w sercu, na wspomnienie tamtej sceny. No i wypadałoby zaprosić Louisa, w końcu to dzięki niemu... może bardziej przez niego to wszystko się stało. Gdyby nie on nie mógłbym w tym wziąć udziału. Nadal bolało mnie to, że mnie tak po prostu zostawił, pewnie nigdy go nie zapomnę oraz do końca życia pozostanie moją pierwszą miłością, nie ważne ile facetów spotkam na swojej drodze. Jednak już postanowiłem.
    Jeśli dzisiaj nie podejmie decyzji, to dam sobie z nim spokój.

~Louis' POV~

    Siedziałem przy biurku i wpatrywałem się w biały kubek z napisem "najlepszy prezes w mieście" stojący przede mną. Cały się trząsłem i nie mogłem wypić znajdującej się w kubku kawy, bo za każdym razem, gdy go podniosłem, zawartość wylewała się na biurko lub na moje spodnie. Nie mogłem się na niczym skupić, a nikt nie chciał już ze mną rozmawiać. Vivienne wchodziła parę razy do gabinetu i rzucała mi mordercze spojrzenie, za każdym razem, gdy podniosłem wzrok znad dokumentów. Nie miałem nawet siły jeść, więc jedynie butelka wody spokojnie spoczywała w szufladzie mojego biurka wraz z paroma ramkami ze zdjęciami, które Harry wysłał mi, zanim... no właśnie. Było mi niedobrze oraz słabo, kręciło mi się w głowie, a jedyne o czym myślałem to zieleń oczu Harry'ego. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i uznałem, że Loczek miał rację - strasznie tu pusto. Podniosłem się i podszedłem do pustej ściany. Wystawiłem dłoń i położyłem ją na pustej ścianie. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nagle usłyszałem krzyk Vivienne:
     - Harry! HARRY NIE!- krzyknęła. Podbiegłem do drzwi i przekręciłem szybko kluczyk, chwilę przed tym, zanim ktoś zaczął za nie szarpać.
     - Louis, do cholery jasnej, wiem że tam jesteś! Otwórz to! Natychmiast!- krzyknęła osoba o tak dobrze znanym mi głosie. Osunąłem się po ścianie i oparłem o drzwi. Przyciągnąłem kolana do siebie i położyłem na nich głowę, wsłuchując się w wołania chłopaka.
     - Harry, nie sądzę...
     - Viv, wynoś się stąd. Powinnaś już być po pracy.- powiedział oschle, aż się wzdrygnąłem. Po chwili usłyszałem stukot obcasów. Dziewczyna pewnie już wyszła. spojrzałem na zegarek, w sumie i ja powinienem już wracać. Chłopak jednak zrobił to samo co ja i też usiadł na podłodze. Siedzieliśmy tak w ciszy, nie miałem zamiaru się odzywać, tylko czekałem, aż on powie to z czym tu przyszedł.
     - Mam dla ciebie zaproszenie na wystawę.- wsunął karteczkę pod drzwiami. Spojrzałem na beżowy papier z wykaligrafowanym moim nazwiskiem, a pod spodem datę, miejsce oraz godzinę. 28 lipca, Central Park godzina 14:00. To już za 5 dni, chociaż jutro przyjeżdża mama z braćmi i pewnie się nie wybiorę.
      - Lou... ja już wszystko wiem. Vivienne mi powiedziała.- szepnął przyciskając się do drzwi. Serce mi zamarło.- I... jeśli nadal chcesz... jeśli na prawdę mnie kochasz... to możemy się spotykać... rozumiem jeśli nie chcesz nic poważnego, czy nie chcesz na razie się bardzo angażować... ja to zrozumiem... bo nie to twoja przeszłość, prawda, Lou?- mówił tak słodkim głosem, że miałem ochotę go przytulić i płakać cichutko w jego koszulkę, a on przytulałby mnie i szeptał słodkie słowa. Jednak nie mogłem... coś mnie blokowało... choć miałem okazję, to jednak nie potrafiłem otworzyć tych cholernych drzwi.
     - Um... rozumiem.- powiedział z bólem, jednak nadal nie wstał. Czułem, że zaraz wybuchnie płaczem.- Rozumiem.... jednak ty nie. Bo ja cię kocham. Szczerze i na prawdę. A ty nadal grasz w tą swoją grę.- moje ciało przeszły dreszcze, a łzy spływały po policzkach.
     - Niby za co możesz mnie kochać?- powiedziałem cicho, ale byłem pewny, że mnie słyszy. Uderzyłem głową o drzwi i Hazz zrobił to samo. Uśmiechnąłem się pod nosem na to zachowanie, jednak nie trwało to długo.
     - Nie ma powodów do miłości, LouLou.- wzdrygnąłem się. To było takie... urocze, że mnie tak nazwał.- Ale mam wiele rzeczy, które kocham w tobie.- chciałem się odezwać, ale zabrakło mi słów. Nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku, więc tylko czekałem, aż będzie kontynuował.- Zaczynając od tego, że kocham twój głos, to jak się zmienia w zależności od tego co robisz i jak chcesz brzmieć. Zwłaszcza jak śpiewasz. Wtedy moje ciało przechodzą dreszcze i mógłbym cię słuchać i słuchać... a najsłodszą rzeczą na świecie było to jak fałszowałeś, to było takie słodkie... kocham też to, że jesteś zawsze taki porządny i ułożony, czasami może za bardzo, ale to na swój sposób wspaniałe, bo mnie takiego czegoś brakuje. Potrafisz zająć się tyloma sprawami na raz. Kocham to, że jesteś taki silny. Że dajesz sobie radę, wytrzymujesz to wszystko, tą gazetę, ten wywiad, te plotki, że jesteś taki odporny, chociaż i tobie czasem tego brakuje. Że jak się do mnie przytulasz, jesteś przy mnie to jesteś sobą, potrafisz płakać, potrafisz się załamać, potrafisz kochać. Jesteś wtedy czuły, romantyczny, pomocny. I tak słodko się śmiejesz... uwielbiam jak robią ci się zmarszczki wokół oczu.- zachichotał przez łzy.- Kocham w tobie to, że dla mnie złamałeś swoje zasady, co pewnie było nie lada wyczynem i możliwe, że miałeś później wyrzuty sumienia, ale jednak to robiłeś... Kocham w tobie po prostu wszystko.- zakończył, a ja wybuchnąłem niekontrolowanym szlochem. Nie mogłem się powstrzymać, a Hazz szeptał przez drzwi moje imię. Nie miałem odwagi go wpuścić, więc położyłem się po prostu na chłodnych kafelkach i płakałem. Nie wiem kiedy usnąłem, ale byłem pewny, że podjąłem już słuszną decyzję.
~*~
    Rano zadzwonił mój budzik oznajmujący, że zaraz muszę jechać na lotnisko odebrać mamę i chłopaków. Otworzyłem oczy i nadal byłem w moim gabinecie. Musiałem sobie przez chwilę przypomnieć wczorajszy wieczór, zanim połączyłem fakty i zrozumiałem co się stało. Powoli się podniosłem. Wszystko mnie bolało, od spania na podłodze, nie wykąpałem się wczoraj, a jedyne ubrania na zmianę jakie miałem to te przeklęte czerwone spodnie i koszulka w paski, które zostawiłem tutaj ostatnim razem, gdy Harry mnie o to prosił.
    Właśnie, Harry!
    Nie chciałem na razie otwierać drzwi i sprawdzać czy już poszedł, albo może Viv przyszła, więc uznałem, że przebranie się będzie bardzo dobrym pomysłem. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem spodnie oraz koszulkę ze środka. Głośno westchnąłem i rozebrałem się jak najszybciej, mając nadzieję, że zdążę na czas, by ich odebrać.
    Gdy podszedłem do drzwi, zauważyłem zaproszenie, które dał mi wczoraj Harry. Włożyłem je do kieszeni i po chichu przekręciłem kluczyk. Ku mojemu zdziwieniu, Harry spał skulony i ściskał coś w dłoniach. Serce mi się złamało na ten widok, lecz nie mogłem zmienić mojego postanowienia. Wróciłem się po kartkę, napisałem na niej parę słów i położyłem obok jego głowy. Zrobiłem duży krok, żeby go ominąć, po czym zamknąłem drzwi. Ruszyłem w stronę windy pisząc sms'a do Vivienne, żeby zabrała Harry'ego stąd, a sam pojechałem po mamę i braci.

~Harry's POV~

    - Harry.- usłyszałem głos Louisa i zobaczyłem, że się do mnie zbliża. Był szeroko uśmiechnięty, na sobie miał garnitur, a w ręce dwie obrączki. Spojrzałem w dół, też byłem w garniturze, tylko że jasnym, w przeciwieństwie do mężczyzny, którego ubranie było ciemnogranatowe. Również się wyszczerzyłem i wystawiłem rękę w jego stronę.- Harry, obudź się.- powtórzył. Zmarszczyłem brwi i nie wiedziałem o co mu chodzi.- Harry, wstawaj!- krzyknął.
    Otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą Vivienne. Jęknąłem głośno i ukryłem twarz w dłoniach. Przekręciłem się na bok, plecami do dziewczyny i westchnąłem. Wyciągnąłem dłoń do kartki, która leżała obok mnie i spojrzałem na nią.
           "Przepraszam. L. xx"
~*~
    Przechodziłem przez pola, żeby jak najszybciej dostać się do domku. Nie wytrzymałem już presji miasta i musiałem odreagować, ale spędzenie czasu na wsi z Rose i Teddy było najlepszą opcją. Dziewczyny pewnie się ucieszą, jak je odwiedzę. Po chwili znalazłem się już pod domkiem i zastukałem mocno w drewniane drzwi. Uwielbiałem tą okolicę. Wielkie pole, dużo zwierząt, wybieg dla koni, a od jakiegoś czasu widok na budynki, które firma Louisa zaczęła budować.
     - Dzień dobry.- uśmiechnąłem się, gdy pan Dowson otworzył drzwi. Natychmiastowo wszedłem do środka i rzuciłem plecak na podłogę.- Gdzie dziewczyny?
     - Rosmery zabrała Teddy na spacer, niedługo powinny być. Siadaj, chcesz się czegoś napić?- uśmiechnął się szeroko i ukazał ... no cóż, swój brak zębów. Pan Dowson miał około 60 lat i był dziadkiem Rose, a także moim przyjacielem.
     - Tego co zawsze.- powiedziałem i wszedłem do pokoju dziennego i czekałem na grzane piwo z miodem, które zawsze robił mężczyzna. Wrócił po jakiś 10 minutach z dwoma kuflami gorącego napoju i postawił je na drewnianym stole.
     - I jak z Louisem?- zapytał, a ja się skrzywiłem.
     - Muszę sobie dać spokój. Nic z tego nie wyjdzie.- odpowiedziałem krzywiąc się. Spojrzał na mnie posępnie.
     - Przepraszam Hazz... zniszczyłem ci ten plan...
     - To nie pańska wina...
     - Harry.- przerwał mi.- Mogłem cię nie namawiać do tego. Zrobiłbyś to po swojemu i nie cierpiałbyś tak jak teraz.
     - Ale za to Louis przestał pana męczyć z tą ziemią. To najważniejsze.- odpowiedziałem uśmiechając się i czując się jeszcze gorzej na wspomnienie tego małego podstępu.
***
notka od autorki: rozdział jeszcze gorszy niż inne. Ja pierdziu, nie umiem pisać ._. okyy. Ok, rozdział jest krótki, dziwny, nie wnosi nic dobrego, chociaż przez chwilę chciałam zmienić zakończenie XD ale się nie ugięłam! HA! Niespodzianka jest już przygotowana, czeka tylko na ujrzenie światła internetów ^^ Przypominam o #RulesMemories na tt c:
Zostało tylko 7 rozdziałów, ogarniacie :o 
Wasza Lucy xx

12 komentarzy:

  1. Poryczałam sie. Zreszta jak zawszę. Powoli wszystko zaczyna być juz jasne.. Tak mi szkoda chłopców, ze przez swoją głupotę i upartość nie mogą być szczęśliwi... Ehhh
    @UfoPornotic

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny boziu*.* szkoda mi ich
    nie mogę się doczekać kolejnego
    wspaniałego rozdziału <333
    @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  3. 7 rozdziałów!:D O fuck:D Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To, co powiedział Harry do Louis'ego, było jedną z najpiękniejszych rzeczy w tym opowiadaniu. On kocha go tak bezgranicznie, a Louis ciągle nie chce go do siebie dopuścić...
    Chryste, niech on przyjdzie na tę wystawę :(
    KAŻDY Twój rozdział jest niesamowity, więc nie pisz taki głupstw!
    7 rozdziałów? Naprawdę to tak szybko zleciało? (Mam cichutką nadzieję, że po zakończeniu tego, zaczniesz nowe ff...).
    Uwielbiam Rules, uwielbiam Ciebie.
    @smolipaluch

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki genialny! Jeju Louis jest takim głupcem, że odciąga od siebie Harry'ego...mam nadzieje, że jednak wszystko skończy się dobrze.

    @Luvmydreams

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu Chryste
    Popłakałam sie:(
    Biedy Larry
    Tak strasznie wierzę w to, ze jednak umiesz pisać happy endy xx
    Harry tak się stara.. mam nadzieje, ze Lou pójdzie na wystawe:)
    Btw. rozdział świetny i ogólnie zajebiście piszesz!:)

    /@bizzmefever

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przejmuj się mną...Ja tylko płacze w poduszke...po przeczytaniu fragmentu z Lou i Hazzą...Wszystko dobrze...Muszę znaleźć chusteczki...Rozdział genialny...jak zawsze...Załamałam się, kiedy przeczytałam fragment z drzwiami...Jak siedzieli przy drzwiach i Hazza mówił te wszystkie rzeczy...Takie smutne, a zarazem piękne i słodkie...I Ty mówisz, że nie umiesz pisać?! Kłamca...Tak w żywe oczy kłamać? Nie ładnie...Tylko nie mów, że się pogodzą na samym końcu...Nie wytrzymam...Ile łez będzie przelanych...Ile chusteczek wyrzuconych...Smuteczek 😭...Niech ktoś smuta ze mną...Może Harry? Nie będzie czuł się taki samotny...akurat ja się tak teraz czuję...Niech mnie ktoś przytuli...A może droga autorka tego ff mnie przytuli? Plose ❤ Czekam na następny rozdział...mam nadzieję, że będzie bardziej wesoły niż ten...Pozdrawiam i życzę wendy - @AJDirectioners xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Znów mnie wyrąbało i mój niesamowity komentarz poszedł z dymem, ale nie ważne ;-; Rozdział jak zwykle niesamowity, jestem w totalnym szoku. Chciałabym się więcej dowiedzieć o Rose i Teddy i czekam na to. Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam ale nie miałam czasu ;-; koniec semestru i moje oceny się palą, myślę że zrozumiesz <3 Czekam na kolejny rozdział i wiem, że będzie tak samo cudowny jak ten. Kocham sposób w jaki piszesz i z każdym rozdziałem dociera do mnie, że to już koniec rules i będziemy się żegnać ;-; @dreamstobottom ps.lovvvvki (mam nadzieję, że Lou jakoś zadziała)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu 7 ?! Jak?!
    Mam nadzieje ze zrobisz cos z tym i i ze oni beda razem bo chociarz 7 rozdzialow wydaje sie malo to wiem ty zrobisz ze to bedzie duzo :)

    OdpowiedzUsuń