Niee, to niemożliwe.
Nie jestem zdolny do tęsknoty. Nawet za własną matką, czy braćmi, których widuję tak rzadko. To czemu miałbym ciągle myśleć o osobie, którą ledwo znam?
No, ale to robię...
Przez te kilka dni moja praca polegała na siedzeniu w domu, rozmowach na skype z kierownikami siedzib mojej firmy za granicą albo pisaniu e-mail. Totalnie olałem giełdę i miałem w nosie służbowy telefon. Czyli złamałem kolejną swoją zasadę. Jedynie rozmawiałem z Vivienne na temat uczuć. czasem nie dowierzała, że to ja piszę ("Jak to możliwe, ze ktoś ukradł Tomlinsonowi telefon?!). Trochę irytowało mnie jej podejście, ale przez chwilę skupiałem się na kłótni z nią, zamiast na Harrym. Na jego pięknych zielonych oczach, którymi zawsze przyjaźnie patrzył na ludzi. Za jego miękkimi lokami, trochę dłuższymi niż powinny być, ale dodawały mu uroku osobistego. Za jego ciepłymi wargami. Za zapachem jego perfum, czy nawet za jego ciuchami. A przede wszystkim za jego dotykiem.
Może, gdyby mógł odbierać komórkę to byłoby łatwiej. Ja na podróżach służbowych zawsze mam telefon pod ręką. Odebrał raz. Jeden jedyny raz, pierwszego dnia. Obiecał, że napisze jak wysiądzie z pociągu. Teraz jak nad tym się zastanawiam to krzyki dziecka w tle były trochę dziwne jak na podróż służbową... ale może po prostu na ulicy jakiś dzieciak wołał jego imię?
Podniosłem się z łóżka i nie miałem siły nawet się ubrać. Odkąd Hazz odmówił pozostania na noc u mnie to miałem wrażenie, że cały świat się ze mnie śmieje. To dziwne uczucie, gdy ktoś robi inaczej, niż ja chcę. Nie mówiąc o ciągłym rumieńcu na twarzy, który gościł na mojej twarzy nawet teraz. Poczułem zażenowanie. Wygłupiłem się wtedy...
Spojrzałem na teczkę, której nie rozpakowałem od wywiadu. W sumie nawet nie zajrzałem do gazety, ani nie miałem pojęcia kiedy ukaże się ta rozmowa. Szczerze, to nawet mnie nie interesowało.
Wziąłem teczkę i zacząłem szukać zdjęcia z Harrym, które tu ostatnio chowałem....
- Gdzie ono jest?- zapytałem sam siebie. Szukałem między foliami, w segregatorach, ale nigdzie go nie było.
Na początku zrobiło mi się przykro, że go zgubiłem, ale potem uświadomiłem sobie jedną rzecz...
Ktoś mógł mi to zabrać. Ta dziennikarka, która wypytywała się o moją relacje z Harrym. Miała idealna okazję, żeby je zabrać, gdy Hazz robił mi te zdjęcia.
Kurwa.
Już miałem tam zadzwonić, gdy spojrzałem na wyświetlacz i okazało się, że mam wiadomość.
"O 12 będę na dworcu. Przyjechałbyś po mnie?"
Od razu zapomniałem o nieszczęsnym zdjęciu i spojrzałem na zegarek.
Była 11:45...
Kurwa.
~*~
Za 3 minuty pociąg miał być na stacji. Nie wysiadałem z samochodu, żeby nie spotkać nikogo znajomego. Pierwszy raz od kilkunastu tygodni sam prowadziłem auto. Zapomniałem jakie to uczucie, gdy stoisz w korku w Nowym Yorku mają tylko kilka minut, żeby dojechać na miejsce...
5 minut później zobaczyłem mojego Loczka. Na głowie miał czapkę, a duża torba podróżna przepasała jego ramię. Rozglądał się po okolicy ze smutkiem w oczach. Pewnie mnie nie zauważył.
"Czarne BMW z przyciemnianymi szybami tuż za stacją" napisałem do niego. Po chwili już siedział na miejscu pasażera, a jego bagaż wylądował na tylnym siedzeniu.
- Cześć.- uśmiechnął się delikatnie. Odwróciłem głowę w jego stronę i zdjąłem okulary przeciwsłoneczne. Położyłem dłoń na jego karku i przyciągnąłem go do siebie złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Był on łapczywy, niechlujny i pożądliwy. Czułem, że Harry'emu też tego brakowało. Jego dłoń wędrowała po mojej nodze.
Zdecydowanie stęskniłem się za tymi wargami. Drugą dłonią złapałem go za włosy i delikatnie szarpnąłem, a on jęknął mi w usta.Odsunęliśmy się od siebie i spojrzałem w jego oczy. Zamrugał parę razy, a jego długie rzęsy opadały na policzki. Wszystko działo się jak w zwolnionym filmie. Przyglądał mi się uważnie. Chyba bardziej tęskniłem za jego oczami...
Głęboko westchnąłem i przygryzłem wargę. Uśmiechnął się szeroko, a na moje policzki znów wstąpił rumieniec. Zdecydowanie brakowało mi najbardziej tego uśmiechu ze słodkim dołeczkami, które miałem ochotę dotknąć.
- Tęskniłem.- wymsknęło mi się i spuściłem wzrok.
- Ja też.- pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku.
- Coś się stało?- zmarszczyłem brwi. Hazz wydawał się trochę smutny i przygaszony. Zamyślił się i po chwili odpowiedział:
- W pracy... jest trochę ciężko.- mruknął- ale na razie mogę zająć się fotografią. Do wystawy będę tylko czasem tam wpadał.
- Właśnie, jak z tym projektem?- zapytałem, żeby rozluźnić atmosferę, a jego wyraz twarzy od razu się zmienił.
- Szczerze? To po tej twojej sesji ma pełno zamówień i od jutra zabieram się do pracy, więc nie wiem kiedy skończę wystawę...
- Masz dziś czas?- przerwałem mu.
- A co?
- Gdzie mam cię zawieźć?
- Do najbliższego kościoła.- odpowiedział bez chwili zawahania, a ja ruszyłem w piskiem opon.
~*~
Uklęknąłem w nawie bocznej i spojrzałem po wnętrzu budynku. Zawsze mi się podobało w takich miejscach. Czułem się taki mały i zagubiony. Zawsze siedząc, czy stojąc przed ołtarzem miałem wielkie wyrzuty sumienia.Harry usiadł tuż obok mnie i obserwował zawzięcie wszystko dookoła sprawdzając każdy detal. Niecierpliwie stukał paznokciem w przyciski aparatu. Przeżegnałem się i usiadłem na ławce. Nie odzywałem się i tylko czekałem.
Mijały kolejne minuty spędzone w ciszy, siedzieliśmy tu już prawię godzinę. Złapał mnie skurcz w nodze i było strasznie niewygodnie. Wreszcie chciałam powiedzieć, że to nie ma sensu i powinniśmy już wyjść, gdy ktoś wszedł do środka.
- Kochanie, po co tu mnie przyprowadziłeś?- mężczyzna trzymał kobietę za nadgarstek i ciągnął ją na sam przód kościoła. Zatrzymali się przed samym ołtarzem. Podeszliśmy bliżej, a Harry z wyczekiwaniem trzymał aparat. Uważnie wsłuchiwałem się w ich słowa, a w tym samym czasie lustrowałem ich wzrokiem.
Kobieta, przy kości, można powiedzieć, że nawet bardzo. Miała rude, kręcone włosy zaplecione w kucyk i piegowatą twarz. Widać, że krępuje się pokazywać swoje ciało. Miała długie spodnie i sweter, co odbierało jej kształtów. Teraz zauważyłem, że mężczyzna miał białą laskę. Był niewidomy...
- Pewnie tu jest pięknie.- westchnął ze smutkiem w głosie.
- Tak, nawet bardzo.- kobieta się speszyła.
- Skarbie, co myślisz o tym miejscem?- powiedział poważnie.
- N... nie wiem. A ty?
- Tu jest dom Boga, który mnie kocha jak nikt inny, mimo tego jaki jestem. Stworzył każdego z nas, a teraz pilnuje, żeby nie stała nam się krzywda.- mocniej ścisnął jej dłoń.- Mimo drobnych uszczerbków każdy z nas jest wyjątkowy.
- Wiem Brad, ale co to ma wspólnego z ...
- Annie.- przerwał jej.- Mimo, iż cię nie widzę to wiem, że jesteś piękna. Twoja dusza jest najpiękniejsza i kocham cię mocno.- mężczyzna kleknął, a kobieta wydała z siebie zduszony okrzyk. Harry zaczął się zbliżać i zrobił im zdjęcie.- Annie, czy wyjdziesz za mnie?
Kobieta upadła na kolana i przytuliła swojego narzeczonego. Wykrzyknęła "tak!" jakieś tysiąc razy i go pocałowała. Lały się łzy szczęścia, a oni nie zwracali uwagi na stojącego przy nich Loczka. Zrobił im więcej zdjęć, a ja cały czas stałem zszokowany z rozdziawioną buzią. Miałem łzy w oczach i gdyby nie ludzie tutaj obecni pewnie wypłynęłyby spod moich powiek.
Harry wrócił do mnie, a szczęśliwa para narzeczonych wyszła z kościoła. Nie powiedziałem, ani słowa. Minąłem tylko Loczka i zrobiłem to co tamci - chciałem jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz.
~*~
Byliśmy w jakimś wielkim parku, było tu strasznie dużo ludzi. Małe dzieci krzątały się między nogami i co jakiś czas wywracały się i zaczynały płakać. Wszędzie było pełno baniek, balonów, latawcy. Młodzież jeździła na rowerach lub deskorolkach, parę razy minęły nas osoby, które biegały. Byli też żebracy pogrywający na gitarach lub akordeonach. Wszędzie było dużo zieleni, a jeszcze więcej ptaków lub wiewiórek. Nawet mieliśmy staw, o którym nie wiedziałem. W sumie - nie wiedziałem, że ten park jest, aż taki wielki. Harry robił zdjęcia wszystkiemu po kolei. Podlatywał nawet do maluchów, a potem musiał wytłumaczyć się ich matkom. Od jednej oberwał torebką w głowę.Szedłem przed siebie i nie zwracałem na nic uwagi. Ręce miałem w kieszeniach jeansów, a na nosie okulary przeciwsłoneczne. Założyłem zwykłą biało-czarną koszulkę z napisem "the vans" i czarne buty tej firmy.
Loczek wrócił do mnie po kilku minutach i szedł obok mnie w ciszy. Uważnie przyglądał się zdjęciom.
- Są dupne.- westchnął- Tu nie ma żadnych uczuć. Są... zwykłe. Nawet gorzej.
- Nie mów tak.- odpowiedziałem uśmiechając się blado. Myślami byłem gdzie indziej, a dokładniej w tym kościele, przy tej parze.
- Co ty taki spięty?- zaśmiał się krótko, ale szybko urwał.- Lou, kurwa. Co się dzieje?
- Nic, po prostu potrzebuję czegoś relaksującego.- mruknąłem. Po chwili poczułem, że moje nogi odrywają się od ziemi, a ja wiszę do góry nogami.- Co ty odwalasz?!- krzyknąłem, a on niósł mnie w nieznanym mi kierunku. Uderzałem go w plecy, ale to nic nie dawało. Aparat zwisał mu swobodnie na ramieniu, a drugim trzymał mnie. Skąd on ma tyle siły?!
W sumie teraz to nie było takie ważne, bo poczułem, że robię się strasznie mokry. Zanurzyłem się cały i jak najszybciej próbowałem się wynurzyć. W między czasie spadły mi okulary i wątpię w to, że je teraz znajdę.
Gdy miałem głowę na powierzchni mogłem uważnie przyjrzeć się okolicy z tej strony. Staw był w miarę płytki, jak stanąłem w odpowiednim miejscy. Harry zwijał się ze śmiechu i tylko pstrykał zdjęcia w między czasie. Podpłynąłem do brzegu i spojrzałem na niego.
- Może teraz mi pomożesz wyjść, hm?- założyłem ręce na piersi i czekałem, aż się opanuje. Po chwili znów zawiesił aparat na ramię i podał mi dłoń. Chwyciłem ją mocno i pociągnąłem go za sobą. Pisnął głośno i wpadł do wody. Zacząłem się śmiać, a on po chwili wynurzył się zdziwiony. Popatrzył się na mnie i nie wiedział co powiedzieć.
- Głupku! Aparat się zmoczył!- krzyknął oburzony.
- Nie bój się, wodoodporny.- westchnąłem i wybuchnąłem głośnym śmiechem. Włosy opadały mu na oczy i chciał się odwrócić ode mnie, ale złapałem go za rękę.
- Kazałeś mi się rozluźnić.- szepnąłem i spojrzałem mu w oczy. Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Podniósł aparat i zrobił mi zdjęcie. Złożyłem usta w dzióbek, tak jak to teraz jest popularne wśród nastolatek. Harry zachichotał i musnął mnie w policzek. Po chwili już wychodziliśmy ze stawu. Zdjąłem moje przemoczone buty i niosłem je w dłoniach. Bosymi stopami ruszyłem po nagrzanej trawie i było to cholernie miłe. Wróciliśmy na alejkę, a chodzenie bo betonie nie było już tak przyjemne, ale uparcie szedłem dalej.
Kolejne minuty spędzone w parku upłynęły świetnie. Zabrałem Harry'emu aparat i porobiłem mu parę zdjęć jak bawił się z dzieciakami, potem sam zacząłem z nimi latać za bańkami mydlanymi. Podeszliśmy do mima i zacząłem się z nim wygłupiać i próbować sztuki pantomimy co nie wychodziło mi najlepiej, ale dobrze się bawiłem. Jeździliśmy z Harrym takimi małymi rowerkami, które zabraliśmy klaunom, a oni nas gonili przed dobre 15 minut. W między czasie wpadliśmy ze dwa razy do fontanny, żeby się pochlapać, a 3 małych chłopców zawarło sojusz z Loczkiem i w pewnym momencie wskoczyli na mnie. Zdejmowałem ich kilka minut, ale w końcu im uciekłem. Pobiegłem przed siebie, tym razem buty miałem na nogach, a Hazz zaczął mnie gonić. Co chwilę odwracałem się do tyłu, więc w pewnym momencie wpadłem na stoisko z gazetami.
Przeprosiłem mężczyznę i chciałem iść dalej, ale jedno z czasopism zaciekawiło mnie ogromnie. Tuż obok New York Times'a, w którym było wspomnienie o mnie, leżała gazeta dla kobiet z plotkami, a na niej wielki tytuł "Czy sławny biznesmen woli mężczyzn?", a na okładce zdjęcie, którego szukałem niecały ranek. Wziąłem czasopismo do ręki i przyglądałem mu się uważnie. Otworzyłem na odpowiedniej stronie i zacząłem czytać artykuł.
Louis William Tomlinson, 23-letni biznesmen, sławny na całym świecie ze swoich budynków, zorganizowania i doświadczenia w tak młodym wieku. Jest obiektem westchnień wielu kobiet. Co się dziwić, skoro przystojny, wolny mężczyzna, a do tego tak bogaty szuka kandydatki na dalsze życie? Tak drogie pytanie - to chyba właściwy czas, żeby się ustatkować, mówi, chyba jestem gotowy na poważny związek. Ale czy chodziło mu damę jego serca? Może jednak o przyszłego męża. Louis jest widywany z pewnym mężczyzną, który prawdopodobnie jest jego chłopakiem. Co na to jego wielbicielki z całego świata?
Myślałem, że mnie coś trafi. Nie dość, że historyjka wyssana z palca to jeszcze grzebali z w moich rzeczach i dodali prywatne zdjęcia. Poczułem ciepłą dłoń na moim ramieniu i gwałtownie się odwróciłem. Zobaczyłem, że jest smutny.
- Nie chciałem, żebyś przeze mnie miał takie problemy.- westchnął.
- Wiedziałeś?- zapytałem twardo. Spuścił wzrok i nie odezwał się. Strąciłem jego rękę z siebie i czekałem.- Wiedziałeś?- powtórzyłem. Kiwnął głową nie podnosząc wzroku. Ruszyłem w stronę samochodu, a on za mną.
~*~
Gdy byłem pod jego blokiem nie raczyłem nawet na niego spojrzeć. Wziął swoją torbę i czekał na coś w ciszy. Westchnął głęboko i pochylił się w moją stronę. Nie chciałem go całować, byłem zły. Odchyliłem się, a on cmoknął powietrze i wyprostował się.- Widzimy się za 2 dni. Przyjadę po ciebie i pojedziemy na ten koncert, dobrze?- wreszcie na niego spojrzałem. Miał łzy w oczach i wyglądał jakby prowadził wewnętrzną wojnę.
- Lou...- zaczął i rozsunął swój bagaż. Wyjął z niego coś i położył na moich kolanach. Nim zdarzyłem się przyjrzeć on już szedł w stronę domu. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w dół.
Nasze zdjęcie...
~*~
Z ostatniej chwili! Louis Tomlinson, o którym był ostatni artykuł widziany z tajemniczym, lokowatym chłopakiem w parku. Nam to wyglądało na randkę. A wy co sądzicie? Mamy mnóstwo zdjęć! Widać, że do siebie pasują. Życzycie im szczęścia?
~*~
Nie zawsze to ty ustalasz zasady gry. Musisz przyzwyczaić się do bycia pionkiem.Louis...
***
notka od autorki: Rozdział z poślizgiem, ale mam nadzieję, że również z efektem! Jeśli uważnie się wczytacie to macie wskazówkę, jeśli chodzi o zawód Harry'ego : ) . Szkoda, że nie było chociaż tych 15 komentarzy, ale napisałam rozdział, choćby dla tych kilku wiernych osób, które skomentowały każdy lub większość postów i są ze mną, aż do teraz. Wielkie dzięki misiaki!
Wasza Lucy xx
Jeny, oby wszystko wyszło na prostą :c
OdpowiedzUsuń@upsscalum
Swietny. Się porobilo.
OdpowiedzUsuń@HarryIsMyyBaby
Super 👌
OdpowiedzUsuńJedyne co mi przyszło na myśl to zawód nianii xD Rozdział jest genialny, bardzo mi się podobał. Park, staw, klaun, fontanny i pantomima wydają się być fajnymi pomysłami, kiedyś spróbuje xD Czekam na następny rozdział. Czytałam całe ff, ale stwierdziłam, że pisanie komentarzy pod wcześniejszymi rozdziałami jest bezsensowne, bo to już było. Jestem Twoją wierną fanką ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam autorke xx
Kurwa! Dobra moze nie powinnam sie tak wyrażać, ale czy ty wlasnie pokazałaś nam, ze to Harry sprzedał te zdjęcia do gazet! Boze takie obrót spraw! W życiu nie spodziewałabym sie ze jest do tego zdolny. Moze nasz mały i niewinny Harry wcale nie jest taki niewinny z tego co widac. Btw rozdział jak zwykle niesamowity a z każdym zaskakujesz mnie coraz bardziej i napędzasz chęć do czytania dalej. Ciesze sie, ze twoj weekend sie udał i do napisania @dreamstobottom ps. ta akcja z kościołem ugggh
OdpowiedzUsuńTe ff jest cudowne. Raczej nie komentuje chociaz wiem jak to ważne dla autora, gdyż sama pisze bloga. Wiesz jednak ze jestem z tobą :)
OdpowiedzUsuńświetne :D
OdpowiedzUsuńBoziu Świetny chce już następny rozdział ;** @nxd69
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:) Czyżby Harry był dziennikarzem?
OdpowiedzUsuńCzemu Louis tak się boi publicznej miłości?...
OdpowiedzUsuńWybacz, ale po przeczytaniu tego rozdziału zadaję sobie to pytanie, nie potrafię inaczej tego skomentować...
Genialne!
OdpowiedzUsuńNie no, to słowo nawet w połowie nie opisuje tego rozdziału i wgl opowiadania! Boże dziewczyno kocham Cię!
Czekam na NN
/Hi!
I WANT NEXT ROZDZIAŁ MOJ MENSZU !!!! ♥ KOCHAM CIĘ. <33 I CAN'T WAIT ! | Ł XX
OdpowiedzUsuńO ja pierdole! *o* @UfoPornotic
OdpowiedzUsuńgłupie gazety -.-
OdpowiedzUsuńCzuję się teraz zdradzona przez Harry'ego tak jak Louis. On mu tak zaufał i :(:( to takie smutne. Jednak nadal ich shippuję i mam nadzieję, że wszystko się naprawi
OdpowiedzUsuń@back_a_star xx