poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 30

BARDZO BARDZO BARDZO WAŻNA NOTKA, KURDEEEEE, PLS PLS PLS I PRZECZYTAJCIE TEŻ TE WSPOMNIENIA, BO DODAŁAM JEDNO, KTÓREGO WCZEŚNIEJ NIE OPISAŁAM ^^ 


   Zdenerwowany spojrzałem na młodego chłopaka na zapleczu, który wyciągał gorące chleby z piekarnika. Miał seksowne nogi i uroczo związane włosy w mały kucyk na środku głowy.
     - Przepraszam, że musiał pan czekać, ale nie chciałem ich spalić.- wyszedł ze spuszczoną głową, bo wycierał mąkę z fartuszka. Podniósł głowę, a na jego ustach gościł szeroki uśmiech. Miał piękne dołeczki w policzkach i duże, umięśnione dłonie. Miał brytyjski akcent i głęboki, niski, cholernie podniecający głos.
   Wziąłem długopis, który leżał na ladzie i zapisałem na nim swój numer. Szybko go odłożyłem, a Harry się odwrócił.
     - Coś jeszcze?- znowu się uśmiechnął i spojrzał mi w oczy.
     - Nie to wszystko.- wziąłem reklamówkę i podałem mu banknot.
 Zaczął mu się przyglądać, coraz bardziej się rumieniąc.
     - Nie wiem, czy mogę takie przyjmować...- szepnął. Wyjąłem portfel i dałem mu druga pięćdziesiątkę.
     - Ta pierwsza jest dla ciebie.- puściłem mu oczko i wyszedłem ze sklepu.

    Zakryłem usta dłonią i spojrzałem w dół. Pierwsze spotkanie w piekarni, kiedy ciągle się rumienił i był speszony. Gdy grałem nieczysto.., gdy tylko grałem... Wtedy nic nie podejrzewałem, myślałem, że ja rządzę, jednak oboje byliśmy nieuczciwi. Jednak, nigdy nie zapomnę jak spojrzałem w jego zielone tęczówki... Do tej pory nie mogłem wytłumaczyć, co się wtedy stało, jednak podejrzewam, że było to p r z e z n a c z e n i e.

     - Lou! Nie traktuj jej tak, jakby była twoja marionetką!
 Jak on mógł się mi kurwa przeciwstawić?!
     - Ale..
     - Nie ma żadnych "ale". Wziąłem herbatę i nic wielkiego się nie stało, a ty dramatyzujesz.

    Pamiętam, jakby to było wczoraj... Po raz pierwszy ktoś mi się przeciwstawił... i nie była to osoba z mojej rodziny. To był dla mnie szok i do tej pory nie mogłem zrozumieć, czemu się nie bał, skoro widział jak się zachowuję?

     - Zatańczysz?- spytałem, a on się zarumienił.
     - To wolna piosenka.- zauważył, a ja kiwnąłem głową. Drugą ręką złapałem jego dłoń i zacząłem poruszać w rytm muzyki. Cały czas miał spuszczoną głową, a policzki oblewał czerwień.
     - Nie wstydź się.- przycisnąłem go bliżej siebie i oblizałem usta. Przygryzł wargę i uśmiechnął się do mnie z góry. Zacząłem śpiewać mu cicho śpiewać, nie przerywając tańca.
     - Ładny masz głos.- stwierdził.
     - Ty też.- trąciłem nosem jego policzek.- I nie tylko głos.- szepnąłem i pocierałem ręką po jego plecach. Jego oddech stał się płytki, a serce biło jak oszalałe. Zadowoliła mnie ta reakcja. Spojrzałem mu w oczy i znowu oblizałem usta. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, cały czas poruszając się wokół własnej osi. Piosenka się skończyła, a my gwałtownie się zatrzymaliśmy.
     - Dziękuję za taniec.- szepnąłem i uśmiechnąłem się.

    To było urocze... Kochane... Czułem się, jakbym był na weselu, ale przecież tego mu nie powiedziałem. Pierwszy raz z kimś tańczyłem T A K. Zwykle moje tańce polegały na ocieraniu się o siebie lub tańcu na odległość, nigdy wolne. Jednak, akurat tego razu nie żałuję.

     - Spójrz. "Styles Photography".- przeczytałem szyld i uśmiechnąłem się pod nosem.
     - Ktoś ma tak samo na nazwisko jak ja.
     - Idziemy zajrzeć?- spojrzałem na niego.
     - Louis... jest przed 8, na pewno zamknięte, a nie możemy się włamać...-powiedział cicho z przerażeniem w oczach.
     - Co z tego, skoro możemy otworzyć?- zbliżam się do drzwi, a Loczek łapie mnie za łokieć.
     - Ja nie chcę, Louis... to nielegalne.- szepnął, a ja wywróciłem oczami.
     - Byłoby nielegalne, gdybym tego nie miał klucza oraz umowy, że teraz ja jestem właścicielem.- odpowiedziałem ironicznie i wyrwałem się z jego ucisku. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Odwróciłem się i zobaczyłem zszokowanego chłopaka z rozdziawioną buzią.- Idziesz, czy będziesz tak stał?

    Łzy spływały po moich policzkach, a wizja skoku była coraz bliżej. Przetarłem dłonią twarz i zawyłem z rozpaczy. To był cudowny moment, Hazz był szczęśliwy, podekscytowany, szkoda, że od początku liczył na moje pieniądze. Nazwałbym go materialistą, jednak za bardzo go poznałem, żeby tak o nim mówić. On kochał mnie tak długo, kochał mnie od dawna. Może nasz początek nie był idealny, trochę fałszywy. Ale moglibyśmy stworzyć własną bajkę, prawda?

    Wszędzie pozapalane świece, a na środku tuziny poduszek w różnych kolorach, kształtach i rozmiarach. Spojrzałem zdziwiony na chłopaka. Uśmiechał się szeroko, a ja stałem jak zamurowany.
     - O kurwa. Tego się nie spodziewałem.- mruknąłem.

    Szok. Jedyne słowo, jakie mogłem użyć, żeby opisać, co wtedy przeżyłem. To było dla mnie czymś niespodziewanym. Starał się i chciał, żebym go pokochał, ale w tym samym czasie zrozumiał, że to uczucie, które rozpaliło jego serce jeszcze w Donny nadal w nim trwa. Pozwoliłem się wykorzystywać. Od naszego pierwszego spotkania, ale co poradzę? Byłem po prostu głupcem. Ale nie żałuję, że się w nim zakochałem.

     - To było niesamowite! Grasz świetnie, a jeszcze lepiej śpiewasz! Nigdy bym nie pomyślał, że lubisz muzykę... no oprócz tych płyt, ale to się nie liczy.
     - Za mało mnie znasz.
     - Bo nie dajesz mi się poznać.
     - Może ty chcesz zagrać?- zapytałem rozładowując atmosferę. Spojrzał się na mnie jak na idiotę.
     - Nie umiem.- prychnął. Podałem mu moją gitarę, a on niepewnie ją złapał. Usadziłem się po jego lewej stronie i ustawiłem instrument na jego kolanach.
     - Będziemy grać razem. Chyba jeszcze umiesz ruszać ręką?- zaśmiałem się, a on pokiwał głową. Jego loczki skakały wraz z nią i wyglądało to na prawdę słodko.- Ja zajmę się chwytami, ale możesz obserwować jak to robię. Może kiedyś sam się nauczysz.- wytłumaczyłem mu. Przeanalizował moje słowa i tylko wzruszył ramionami.
     - I tak nie będę grał jak ty.
     - Nikt nie będzie taki jak ja. Tak samo nikt nie będzie taki jak ty. I to jest w tym wszystkim najlepsze.

    Chyba wtedy się trochę przed nim otworzyłem. Już nic nas nie dzieliło, ta bliskość, ta delikatność, ta miłość. Tylko my, gitara, świece i czerń panująca za oknem. Teraz ta odległość, ta przestrzeń pogłębia się, nie możemy już nic zrobić. Zmieniamy się, odkrywamy swoje prawdziwe oblicza, ale nie możemy nauczyć się siebie nawzajem. Ale czy na pewno to, co poznaliśmy, było tym, które nas dzieliło? Było tym co fałszywe? Może własnie przed sobą pokazaliśmy nasze kruche serca?

     - Co ty taki spięty?- zaśmiał się krótko, ale szybko urwał.- Lou, kurwa. Co się dzieje?
     - Nic, po prostu potrzebuję czegoś relaksującego.- mruknąłem. Po chwili poczułem, że moje nogi odrywają się od ziemi, a ja wiszę do góry nogami.- Co ty odwalasz?!- krzyknąłem, a on niósł mnie w nieznanym mi kierunku. Uderzałem go w plecy, ale to nic nie dawało. Aparat zwisał mu swobodnie na ramieniu, a drugim trzymał mnie. Skąd on ma tyle siły?!
    W sumie teraz to nie było takie ważne, bo poczułem, że robię się strasznie mokry. Zanurzyłem się cały i jak najszybciej próbowałem się wynurzyć. W między czasie spadły mi okulary i wątpię w to, że je teraz znajdę.
   Harry zwijał się ze śmiechu i tylko pstrykał zdjęcia w między czasie. Podpłynąłem do brzegu i spojrzałem na niego.
     - Może teraz mi pomożesz wyjść, hm?- założyłem ręce na piersi i czekałem, aż się opanuje. Po chwili znów zawiesił aparat na ramię i podał mi dłoń. Chwyciłem ją mocno i pociągnąłem go za sobą. Pisnął głośno i wpadł do wody. Zacząłem się śmiać, a on po chwili wynurzył się zdziwiony.  Popatrzył się na mnie i nie wiedział co powiedzieć.
     - Głupku! Aparat się zmoczył!
     - Nie bój się, wodoodporny.- westchnąłem i wybuchnąłem głośnym śmiechem. Włosy opadały mu na oczy i chciał się odwrócić ode mnie, ale złapałem go za rękę.
     - Kazałeś mi się rozluźnić.- szepnąłem i spojrzałem mu w oczy. Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Podniósł aparat i zrobił mi zdjęcie. Złożyłem usta w dzióbek, tak jak to teraz jest popularne wśród nastolatek. Harry zachichotał i musnął mnie w policzek.

    Zacząłem jeszcze bardziej szlochać. Nie mogłem tak ustać w miejscu i zacząłem przechadzać się po krawędzi budynku. Myśl o samobójstwie była kojąca, jednak nie przykrywała wszystkich wspomnień z Harrym. Nic tego nie zakryje. Potrzebuję jego delikatnych dłoni, głębokiego głosu, ciepła i miłości. Potrzebuję tego, żebym znów poczuł się przy nim jak dziecko, bezpieczny, otoczony opieką.
     - Boże...- szepnąłem patrząc w niebo.- Wiem, że to nie tak jak ty chciałeś, że to nie po Bożemu, ale wiem, że dla Ciebie najważniejsze jest moje szczęście. Proszę, niech on wróci. Niech ze mną zostanie.- zacząłem łkać coraz głośniej.- Nigdy niech nie odchodzi za daleko, przytuli mocno, zrozumie uczynki, przebaczy każdy błąd, scałuje moje łzy pocieszy, ułoży do snu, zaśnie obok mnie, zaśpiewa... niech po prostu będzie. Boże... wiem, że do tej pory o Tobie zapominałem, ale proszę... daj mi go tutaj. Poprawię się.

     - Coś się stało?
     - Czy ciebie i Harry'ego coś łączy?- zapytała wlepiając we mnie swoje dziennikarskie ślepia.
   To nie wróży dobrze.
     - Jest przystojny, ale nie wiem czy to coś więcej.
     - Żartujesz? Przecież widać uczucie między wami... w jego oczach, w twoich...
     - W moich?
     - No tak. Niby to co robi, czasem cię irytuje, ale zarazem śmieszy, prawda?- pokiwałem głową na potwierdzenie jej słów. Mówiła jakby czytała mi w myślach.- Jesteś inny jak rozmawiasz ze mną, a potem patrzysz na niego i to jest jak grzmot - jesteś milszy. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu się nie da.

    Kiedyś byłem całym jego światem, ale tak jak ludzie niszczą świat, tak ja zniszczyłem jego i jestem tylko wspomnieniem, przeszłością, kimś kogo prawdopodobnie nikogo więcej nie będzie chciał zobaczyć. Przypominam sobie to szczęście, gdy byliśmy razem, ten błysk w oczach, te spojrzenia zarezerwowane tylko dla siebie nawzajem. Żyliśmy we własnej bajce, we własnym królestwie, którego nikt nie mógł nam odebrać. Jednak nie czytałem nigdy baśni, która nie kończy się happy endem... jednak moja bajka powinna nadal trwać. A ja chcę wyrwać jej strony i zakończyć w takim momencie...

    - Nie jestem zdolny do kochania. On potrzebuje kogoś, kto pokocha go tak jak tego potrzebuje...
    - Kochaj go tak jak potrafisz Lou. Gdybyś z nim porozmawiał, powiedział to co mi, on by zrozumiał. Przecież nikt nie oczekuje od ciebie niemożliwego, nikt nie umie kochać od tak po prostu. Przy Harrym możesz się tego nauczyć.
    - Vivienne. To nie takie proste...
    - Lou to jest bardzo proste! Już większość masz za sobą.
    - Jak to?
    - Gdyby ci na nim nie zależało już dawno miałbyś go gdzieś, zamiast wydzwaniać do mnie po kilka razy dziennie i zachowywać się jak zakochana nastolatka, która nie wie co robić.

    Czemu zrozumiałem to dopiero teraz, gdy moje życie się już kończy? Czemu teraz odnalazłem sobie zdolność kochania? Czemu nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli i zachowań, które wcześniej zauważali inni?

    Jego dłonie zjechały jeszcze niżej, gdy zdjął ze mnie już T-shirt. Był to jeden z moich ulubionych, ale chyba od dzisiejszego dnia polubię go jeszcze bardziej. Rozpiął mój pasek i przekręcił nas, tak, ze teraz ja byłem na dole. Podniosłem biodra, a on zsunął ze mnie spodnie wraz z bokserkami. Pocałował mnie delikatnie w usta i uśmiechnął się szeroko. Zaczął całować mnie wzdłuż linii "V" i zaznaczał językiem mokre ślady, aż w końcu znalazł się przy moim przyrodzeniu. Delikatnie ucałował jego główkę, a potem wsunął powoli do ust. Może nie był szybki, nie był w tym najlepszy, ale czułem się inaczej, niż gdyby ktokolwiek inny to robił. Czułem się spełniony, szczęśliwy, gdy usta Harry'ego były otoczone wokół mnie.

    Sex był inny, gdy go kochałem, niż gdy robiłem to z kimś dla zaspokojenia swoich potrzeb. Jak to powiedziała Viv - byłem palantem, idiotą, skurwielem i nie wiem kim jeszcze. Myślałem tylko o sobie, jakbym był pępkiem świata. Teraz muszę za to zapłacić. Za tyle skrzywdzonych osób, za każdego kto przeze mnie płakał, był smutny, czy załamany. Nawet w chwili śmierci przypominam sobie nasze pierwsze zbliżenie, na sobie mam nawet ten pamiętny T-shirt.

     - Um... rozumiem.- Rozumiem.... jednak ty nie. Bo ja cię kocham. Szczerze i na prawdę. A ty nadal grasz w tą swoją grę.
     - Niby za co możesz mnie kochać?
     - Nie ma powodów do miłości, LouLou. Ale mam wiele rzeczy, które kocham w tobie. Zaczynając od tego, że kocham twój głos, to jak się zmienia w zależności od tego co robisz i jak chcesz brzmieć. Zwłaszcza jak śpiewasz. Wtedy moje ciało przechodzą dreszcze i mógłbym cię słuchać i słuchać... a najsłodszą rzeczą na świecie było to jak fałszowałeś, to było takie słodkie... kocham też to, że jesteś zawsze taki porządny i ułożony, czasami może za bardzo, ale to na swój sposób wspaniałe, bo mnie takiego czegoś brakuje. Potrafisz zająć się tyloma sprawami na raz. Kocham to, że jesteś taki silny. Że dajesz sobie radę, wytrzymujesz to wszystko, tą gazetę, ten wywiad, te plotki, że jesteś taki odporny, chociaż i tobie czasem tego brakuje. Że jak się do mnie przytulasz, jesteś przy mnie to jesteś sobą, potrafisz płakać, potrafisz się załamać, potrafisz kochać. Jesteś wtedy czuły, romantyczny, pomocny. I tak słodko się śmiejesz... uwielbiam jak robią ci się zmarszczki wokół oczu. Kocham w tobie to, że dla mnie złamałeś swoje zasady, co pewnie było nie lada wyczynem i możliwe, że miałeś później wyrzuty sumienia, ale jednak to robiłeś... Kocham w tobie po prostu wszystko.

    Nigdy nie będzie kogoś takiego jak Harry. Nikt go nie zastąpi. Nawet w połowie. Był jak anioł, który się mną opiekował i sprowadzał na dobrą drogę. Wiem tylko, że przyzwyczaiłem się usypiać wtulony w niego, słuchać jego głosu, jego śmiechu, czuć słodkie usta na moich wargach, policzkach, szyi. Ja też kocham w nim wiele rzeczy. Jego cudowne, szmaragdowe oczy, pełne ciepła i miłości. Jego delikatność i poświęcenie, dla takiej niewinnej dziewczynki jak Teddy. Jego dołeczki, gdy szczerze się uśmiechał. Jego loczki, które drażniły moją skórę. Jego ramiona, którymi mnie obejmował. Wszystko od góry do dołu.

     - To jest Louis.
     - Harry go kocha, prawda?
     - Tak skarbie, to ten, którego Harry kocha.

    Teddy to najwspanialsze dziecko na świecie, urocza, kochana, nie dziwię się, że polubiła mojego Loczka - oboje są cudowni. Podobno dzieci nie kłamią... coś w tym jest, bo z jej oczu można było wyczytać zaciekawienie, ale też zaufanie. To tak jakby Hazz jej kiedyś o mnie opowiadał. Ba! Na pewno to zrobił, bo znała moje imię.

     - Kocham cię, Hazz, wiesz?
     - Ja ciebie też Gem.
     - Przy mnie zapomnisz o tym dupku Tomlinsonie i zrozumiesz, że nie był ciebie wart. Zamieszkasz u mnie, jeśli chcesz i znowu będzie jak dawniej, bardzo za tobą tęskniłam.
     - Ja za tobą też... Źle chyba zrobiłem zostawiając cię samą i wyjeżdżając...
     - Powiedz to głośno Styles!
     -... za takim idiotą.

    Nie powiem - zabolało. Po prostu... nie wiem, kim ona była i to doprowadzało mnie do szału. Kochał ją, mieszkał z nią kiedyś, tęskniła za nim? To było dziwne, może kiedyś ze sobą byli? Ale przecież... on nie lubi dziewczyn, no!

     - Louis?
     - Tak, Hazz?
     - Jak ci coś powiem to nie uciekniesz?
     - Nie ucieknę.
     - Trudno jest cię kochać.
     - Wiem, o tym.
     - Ale spróbuję.
      - Louis?
      - Tak, Harry?
      - Kochasz mnie?
      - Nie wiesz jak mocno, Harry.

    "Kocham cię" to taka cicha obietnica, że będzie się na zawsze, mimo wszystko, że będzie się wspierać, że nic nie przeszkodzi, temu co jest między tymi dwoma osobami. Jednak Harry dobrze zauważył - "kocham cię" nie zawsze jest równoznaczne z "na zawsze".
    Łzy spadały po moich policzkach, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Patrzyłem w dół i chęć skoku była tak kusząca, a zarazem tak przerażająca. Chciałem się poczuć wolny, przestać wadzić ludziom, skok byłby przeprosinami dla tych, których zraniłem. Odwróciłem się w stronę budynku i zamknąłem oczy, wziąłem głęboki oddech i ...
     - LOUIS STÓJ!- usłyszałem głos Harry'ego. Otworzyłem oczy i spojrzałem jak stoi przerażony w drzwiach prowadzących na dach.
     - Harry, nie podchodź, proszę.- szepnąłem ze łzami w oczach. Stanął jak wryty i nie ruszał się.
     - Louis, proszę nie rób tego, dobrze? Kocham cię, kocham, proszę zostań.- powiedział, jednak nadal stał w miejscu. Pokręciłem głową.- Proszę, bez ciebie nic nie będzie miało sensu. Chodź tu do mnie proszę, Lou...- mówił, a łzy spływały po moich policzkach. Odwróciłem się do niego bokiem i zacząłem iść, wzdłuż krawędzi.- Porozmawiamy, obiecuję ci to... dobrze? Poradzimy sobie, zaczniemy od nowa, razem, okej? RAZEM Lou, to znaczy ty i ja.- mówił spokojnie błądząc za mną wzrokiem.- Proszę Louis, do kurwy nędzy nie skacz, nie poradzę sobie bez ciebie.- nabrałem powietrza w płuca i przymknąłem oczy.
     - Też cię kocham Hazz. Damy sobie radę- odwróciłem się w jego stronę i chciałem do niego podejść, jednak moja noga ześlizgnęła się z krawędzi i po chwili nie czułem już nic, przed oczami miałem ciemność, a w uszach szum. Ostatnie co usłyszałem to wrzask Harry'ego.
     - LOUIS, KURWA NIE!- to był mój koniec? Została tylko nicość i ja?
***
notka od autorki: Nie wierzę, że to koniec, rozumiecie to? O S T A T N I . Przechodząc do rzeczy - został nam epilog, a pod epilogiem będzie niespodzianka dla was. Cóż, epilog chyba jest nawet ważniejszy niż ten 30 rozdział. Jeśli macie jakieś pytania to założyłam aska >>klik<< możecie się pytać mnie o to ff, jeśli czegoś nie zrozumieliście, bądź do każdego z naszych bohaterów (głównych, czy drugoplanowych). Oczywiście na pytania, co będzie dalej z Hazzą/Viv/rodziną Lou nie odpowiadam, MUSICIE PRZECZYTAĆ EPILOG! Tak jak obiecałam - epilog będzie w sylwestra, prawd. ok. 12 c: 
DZIĘKUJĘ KAŻDEMU ZA TO, ŻE ZE MNĄ TYLE WYTRWAŁ, ŻE PRZECZYTAŁ TO OPOWIADANIE, ŻE MU SIĘ SPODOBAŁO, ZA KAŻDY POZYTYWNY KOMENTARZ, ZA POMOC, ZA INSPIRACJE, ZA PROMOWANIE, ZA WSZYSTKO. GDYBY NIE WY TEGO FF TEŻ BY NIE BYŁO!!!! JESTEŚCIE N I E S A M O W I C I !!!!!! KOCHAM WAS WSZYSTKICH C:
W EPILOGU SIĘ BARDZIEJ ROZPISZĘ, WIĘC NIE ZAPOMINAJCIE O MNIE MISIE!


SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 


Wasza Lucy xx 

12 komentarzy:

  1. :O
    !?!?!
    Coooo?
    Jak? Ummm?!
    Woow..
    @UfoPornotic

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co mam myśleć...on nie może umrzeć..
    @Jumbie189

    OdpowiedzUsuń
  3. LOUIS KURWA!
    MASZ PRZEŻYĆ DUPKU JEBANY. NIE WIEM JAK, ALE MASZ PRZEŻYĆ! -.-
    /HI!

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów ale nie miałam neta. Co do rozdziału... Po pierwsze tak bardzo kocham Cię za to opowiadanie. Jest cudowne i po prostu nie wierze w to, że jeszcze epilog i koniec. Po drugie: Louis nie może umrzeć nie nie nie nie i jeszcze raz nie! On musi żyć!

    @luvmydreams

    OdpowiedzUsuń
  5. Powoli wyrywałaś mi kawałki serca, gdy czytałam te wszystkie wspomnienie Louisa. Ta jego miłość, ponad wszystko, jest silna i prawdziwa. I, o rany, nawet nie wiem, jak poczułabym się na miejscu Lou, widząc Gemmę z Harry'm.
    Jednak nic nie przebije końcówki, przysięgam. Chryste, Louis spadnie? Harry go uratuje? Błagam, żęby tak było :(
    Czekam bardzo mocno na epilog. Kochana, dziękuję Ci za każde poinformowanie ♥
    @smolipaluch

    OdpowiedzUsuń
  6. JEŚLI LOUIS NIE PRZEŻYJE, TO PRZYJADĘ TAM DO CIEBIE I BĘDĘ CIĘ SZANTAŻOWAĆ, BYLEBYŚ DAŁA HAPPY END! XD A teraz już tak na poważnie: mam nadzieję że Louis przeżyje i będzie żył z Harry'm do końca swojego pieprzonego życia. Dziękuję i dobranoc /@iwannapaynohug

    OdpowiedzUsuń
  7. Happy end to moje marzenie.
    Co do rozdział dodał mi więcej adrenaliny niż skok na bungee a na dodatek o mało co zawału nie dostałam ale tak po za tym najlepszy, ty jesteś najlepsza i naprawdę bardzo będę tęsknić za Rules ale wszystko dobre kiedyś się kończy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubisz mnie. OK. Chcesz mnie zabić. OK. Ale nie możesz kończyć w takim momencie. Nie możesz. Po prostu nie.

    Ale od początku, zaczęłam to czytać kilka godzin temu. To ff leżało zapisane gdzieś w notatkach. I szczerze mówiąc myślałam że to będzie jakiś smut z odrobiną fabuły. Dlatego nie za bardzo rwałam się by to czytać. A teraz dziękuję wszystkim że to przeczytałam. Really.

    To jest świetne. Dobra fabuła, nie taka do końca oczywista. Twój nieodzowny talent dzięki któremu to opowiadanie jest takie "lekkie".

    Nie mogę doczekać się epilogue choć szczerze chyba wiem jak to się skończy.

    @islouarry

    PS. Odezwę ci głowę przez ekran jeśli nie będzie happyendu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lou...
    Nie..
    Co..
    Jak..
    Nie, on nie mógł, nie, nie, nie..
    Nadal wierzę, ze jednak potrafisz pisać happy endy xx

    /@bizzmefever

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga autroko Rules...nie wiem czy uda mi się napisać...może i przesadzam, ale mam doła. Po prostu mam doła, który mnie dręczy. Nigdy w życiu nie płakałam przez żadne fanfiction...a teraz cały rozdział popłakałam. Jesteś jedyną osobą, której to się udało. Brawo.

    Bardzo przywiązałam się do tego opowiadania...Muszę przyznać, że LS mają ogromną wyobrażnię. Podobają mi się te wszystkie arty...są bardzo dobre.Może teraz przejdę do rozdziału...

    Wprowadziłam się w jeszcze gorszy nastrój, ponieważ przez cały tom (pozwól, że tak to nazwę), towarzyszyły mi delikatne dźwięki wolnej muzyki. Naturalnie wykonawcą jest One Direction. Podczas czytania tych wspomnień słuchałam 'Moments' czy 'More Than This'. Włączyłam także 'Strong', 'You & I', '18' i jeszcze 'Story Of My Life'. Idealne piosenki.

    Pamiętam jak Lou wylądował w wodzie, a razem z nim Harry. Byli tacy wyluzowani, szczęśliwi...zakochani. Albo jak Harry na początku ich znajomości się rumienił. Zobaczyć to na właśne oczy >>>>>. Chciałabym. To wspomnienie, kiedy grali na gitarach >>>>>. To było romantyczne i słodkie. Gdybym ja kiedyś doświadczyła takiego czegoś...ehh, marzenie. Lou przy Hazza'ie jest inny. I nie tylko ja to zauważyłam, szczególnie, że o tym pisałaś...ale shhh *przykłada palec do ust*. Jest taki miękki, miły, spokojny, delikatny...jest sobą, a nie - biznesman'em, który ma swoje zasady i ich się trzyma.

    Rzeczywiście jest tak jak mówiłaś...większość pisze, że Tomlinson musi żyć. Ja już powiedziałam, iż wystarczy mi happy end w niebie czy tam piekle. Jednakże, jeśli Lou naprawdę popełnił samobójstwo, nawet przez przypadek to ja mam jakąś depresję albo coś. Chyba, że spadnie, a na dole będzie straż z tym takim...ten teges...uznajmy, że to trampolina, okay? Okay. Się poczułam jak w 'Gwiazd Naszych Wina'. Hehe.

    Oto długo oczekiwany przez Ciebie komentarz. Przepraszam, że dodaję tak późno, ale no cóż...byłam przez chwilę wkurzona. Nie wnikajmy. Rozdział jak zawsze genialny i czekam na następny z niecierpliwością. Powiem szczerze, iż teraz nie wyobrażam sobie nocy, podczas której czytałabym Rules. No cholera, no. Kończę. Wybacz, jeśli jest za krótki, ale trudno mi było go napisać. Życzę weny i pozdrawiam - @AJDirectioners x

    OdpowiedzUsuń
  11. ❤❤❤
    Boże !!!
    Płacze !!!
    To Koniec !!
    JAK !!!
    Kocham to ff
    Bardzo dziękuje Ci że poświęcałaś swoj czas aby pisać to dla nas.
    @PrimEverdeen74
    PS. Masz moze w planach pisanie czegoś nowego o Larry ??

    OdpowiedzUsuń
  12. Nienawidze tego ff z calego serca :)

    OdpowiedzUsuń